Sukcesy na scenie, tragedie w życiu prywatnym. Tego nie wiedzieliście o Irenie Santor
Irena Santor (87 l.) zaczęła odnosić pierwsze sukcesy już jako nastolatka. Popularności i uwielbienia publiczności może pozazdrościć jej niejedna piosenkarka. Nie każdy jednak wie, że sukcesy zawodowe przeplatały się z tragediami w życiu prywatnym.
Ireny Santor nie trzeba nikomu przedstawiać. Od lat czaruje ona słuchaczy swoim anielskim głosem o nienagannej intonacji oraz niezwykłą elegancją. Jej kariera zaczęła się w 1951 roku, kiedy to dostała się pod skrzydła Tadeusza Sygietyńskiego, doskonałego dyrygenta, założyciela Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca "Mazowsze". Właśnie z tym zespołem młodziutka Irena śpiewała jako solistka w niemal wszystkich krajach europejskich. Odbyła też tournée po Chinach i Mongolii.
Jej występy w zespole Mazowsze zaowocowały sukcesami także w życiu prywatnym. Artystka poznała tam swojego męża, Stanisława Santora, wybitnego skrzypka. Mimo dzielącej ich różnicy wieku - Stanisław był aż o 12 lat starszy - szybko się w sobie zakochali i wzięli ślub. Po niespełna 20 latach doszło jednak do rozwodu. Artyści nawet po rozstaniu pozostali przyjaciółmi.
"Jak się raz zakochałam, to na śmierć i życie. Skończyło się małżeństwem, ale po 19 latach się rozwiodłam. To było ciężkie przeżycie. A potem się zakochałam drugi raz i też na śmierć i życie" - mówiła Irena Santor w wywiadzie dla Vivy. Drugą wielka miłością Ireny Santor był Zbigniew Korpolewski. Nigdy nie wzięli ślubu. Po 25 latach związku artystka przeżyła śmierć kolejnego ukochanego - Korpolewski umarł w 2018 roku na chorobę serca.
Irenę Santor została ciężko doświadczona przez życie nie tylko przez śmierć partnerów życiowych. Podczas gdy na scenie artystka święciła triumfy, przez jej życie przetaczały się kolejne huragany...
Irena Santor (z d. Wiśniewska) urodziła się w 9 grudnia 1934 roku w Papowie Biskupskim. Już jako mała dziewczynka zdradzała predyspozycje muzyczne. Wspomina czasem, jak mając kilka lat, śpiewała w sklepie, aby dostać w nagrodę balonika.
Pod koniec lat 30. rodzina Wiśniewskich przeniosła się do Solca Kujawskiego i tam właśnie dosięgnął ich koszmar II Wojny Światowej. Mała Irenka straciła ojca, kiedy miała zaledwie 5 lat.
"Został zamordowany. Przez przyjaciół, Niemców, których nasza rodzina znała wiele lat. Ludzie z tzw. piątej kolumny jeszcze przed wejściem niemieckiego wojska postanowili rozprawić się z Polakami po swojemu" - wyjawiła w wywiadzie dla magazynu "Skarb".
Po śmierci ojca najbliższą osobą na świecie stała się jej matka. Kiedy młoda Irena zaczęła śpiewać w zespole Mazowsze, musiała opuścić Polanicę-Zdrój, w której mieszkała wraz z mamą. Obie bardzo za sobą tęskniły.
Podróże z zespołem były nieraz bardzo odległe. Na początku swojej kariery w zespole 15-letnia wokalistka wyruszyła w trasę po Chinach. Wtedy ktoś w Polanicy rozpuścił plotkę, że Irena popełniła samobójstwo, skacząc z 16 piętra hotelu. Zanim Irena zdążyła zdementować pogłoski, nieszczęśliwa wiadomość dotarła do schorowanej matki.
"Nie było mnie przy jej śmierci. Straciłam nie tylko matkę, ale także swoją najlepszą przyjaciółkę" - powiedziała w jednym z wywiadów.
Małżeństwo Ireny i Stanisława Santorów na początku wydawało się idealne. On - doskonały skrzypek, ona - święcąca triumfy solistka. Oboje żyli muzyką. Artystka później w wywiadach niejednokrotnie podkreślała, jak wiele zawdzięcza swojemu mężowi.
Niestety, w rzeczywistości nie było tak kolorowo. Kiedy rok po ślubie Irena zaszła w ciążę, oboje byli bardzo szczęśliwi. Niestety ich córeczka zmarła 2 dni po urodzeniu.
"Przez całe życie o tym nie mówiłam, to moja bardzo intymna historia i prywatna sprawa" - powiedziała w rozmowie z magazynem "Dobry Tydzień".
Śmierć dziecka odcisnęła piętno na związku Ireny i Stanisława. Depresja artysty się pogłębiła. Trudno mu było występować. Coraz częściej sięgał po alkohol. "To wynik przeżyć wojennych, m.in. pracy w kamieniołomach, w których uszkodzono mu rękę. Psychicznie nie wytrzymywał napięcia w kontakcie z publicznością" - wyznała artystka w wywiadzie dla magazynu "Rewia".
Niedługo po śmierci dziecka Irenie przyszło zmierzyć się z kolejną tragedią. W 1961 piosenkarka wracała z nagrań z Łodzi ze swoją serdeczną przyjaciółką Ludmiłą Jakubczak. Kiedy już prawie dojeżdżały do Warszawy, doszło do wypadku samochodowego. Irenie nic się nie stało, ale 22-letnia Ludmiła zginęła na miejscu.
Rozwód Ireny i Stanisława był dla nich bolesnym przeżyciem, ale nigdy nie zerwali ze sobą kontaktu. Piosenkarka opiekowała się byłym mężem, kiedy ten zmagał się z nowotworem. Była przy nim aż do jego śmierci w 1999 r.
Mimo tych trudnych chwil Irena ułożyła sobie życie na nowo. Na początku lat 90. w Teatrze Syrena w Warszawie spotkała Zbigniewa Korpolewskiego, który piastował wówczas urząd dyrektora. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Oboje podkreślali, że ich związek to starcie dwóch trudnych charakterów, ale też potężna dawka miłości i czułości.
"Ja w niej najbardziej cenię uczciwość i prawdomówność. Zawsze była wobec mnie lojalna. Ma jeszcze taką cechę, że nie potrafi przejść obojętnie obok cudzego nieszczęścia. Walczy o innych jak o siebie" - mówił o partnerce Korpolewski.
Niestety, nie obyło się bez życiowych zakrętów. W 2000 roku u piosenkarki wykryto nowotwór piersi. Okazało się, że choroba została zdiagnozowana wystarczająco wcześnie i udało się ją całkowicie wyleczyć. Artystka z zapałem zaczęła wtedy propagować badania profilaktyczne.
W 2017 roku Zbigniew Korpolewski zachorował na serce. Przeszedł poważną operację, po której wymagał rehabilitacji. Kiedy zdecydował się na przeprowadzkę do Domu Artysty Weterana w Skolimowie, Irena zamieszkała z nim i opiekowała się ukochanym aż do jego śmierci w 2018 roku.
Irena Santor została ciężko doświadczona przez życie, ale jak sama twierdzi, to nie powód, żeby się poddawać. A co Wy myślicie o jej historii?
Zobacz także:
Irena Santor: Jak nie została zakonnicą
Irena Santor wiele zawdzięcza Annie Dymnej. Dopiero niedawno o tym opowiedziała!