Superniania zniknęła, bo ma żal do mediów: To nagonka na mnie!
Dorota Zawadzka (51 l.) na łamach jednego z magazynów tłumaczy powody swojego zniknięcia z mediów.
Psycholożka po udziale w "Tańcu z gwiazdami", w którym krytykowała Edytę Górniak za stosowanie botoksu, przestała udzielać wywiadów, twierdząc, że dziennikarze "nieustannie doszukiwali się w jej zachowaniach czegoś skandalicznego". O co właściwie chodzi?
W sierpniu 2013 roku Zawadzka wylądowała na okładce "Wprost", którą podpisano osobliwie: "Awantura o... Pornonianię".
Chodziło o pojawiające się w prasie doniesienia na temat "specyficznych" metod wychowawczych stosowanych w programie TVN.
Producentom i prowadzącej zarzucano, że na potrzeby show generowali rodzinne konflikty i niektóre zachowania dzieci po to, by widzowie zobaczyli jak najwięcej "prawdziwych" emocji: złości, smutku, łez..
Wcześniej dziennikarka Dorota Łosiewicz w felietonie na łamach portalu wPolityce, powołując się na swoją koleżankę, zasugerowała, że jednemu z dzieci podano leki uspokajające, by wyglądało na spokojniejsze.
Dziś 51-letnia Zawadzka, nazwana przez Karolinę Korwin-Piotrowską "medialnym potworem i nieudanym dzieckiem TVN", ma ogromny żal do mediów.
Choć korzysta ze zdobytej popularności, jeżdżąc po Polsce z wykładami na temat rodzicielstwa, nie chce "chwalić się tym dziennikarzom" i udzielać na szklanym ekranie.
"Media dały mi bardzo dużo, zwłaszcza telewizja. Dzięki temu, że występowałam w programach TVN, mogłam zacząć realizować swoją pracę na szeroką skalę. Doceniam to. Jednak przestało mi odpowiadać to, że dziennikarze nieustannie doszukiwali się w moich zachowaniach czegoś skandalicznego. Bo ja wcale nie jestem aż tak kontrowersyjna, jak to przedstawiano" - mówi w wywiadzie dla "Twojego Imperium".
Pytana, czy to reklama margaryny dla dzieci przelała czarę goryczy, zaprzecza.
"Swoich przeciwników odsyłam do badań, z których wynika, że dzieci od trzeciego roku życia powinny jeść margarynę, nie masło. Ale dla nich nie ma znaczenia, że bronię się racjonalnymi argumentami. Nagonkę na mnie odbieram tak, jakby część ludzi miała ochotę mnie zdyskredytować. A ja ciężko pracuję, każde moje spostrzeżenie jest poparte wiedzą. Jeśli coś mówię, ktoś może nie zgadzać się z tym, ale generalnie jestem pewna, że mam rację. Tylko że nie udowodnię, że nie jestem".