Sylwia Bomba zrzekła się spadku po Jacku Ochamnie? "Wrzucę to jedyny i ostatni raz"
Sylwia Bomba w zeszłym roku pożegnała byłego partnera, z którym doczekała się swojej pociechy i oczka w głowie, Antosi. Internauci od tamtego czasu wypytują celebrytkę o spadek, który miała odziedziczyć córka Jacka Ochmana. Kobieta miała dość pytań i ostatecznie zamknęła temat. Jak sama powiedziała, dokument opublikuje tylko jeden raz.
Sylwia Bomba, gwiazda reality show "Gogglebox. Przed telewizorem" w lipcu ubiegłego roku dowiedziała się o śmierci swojego byłego ukochanego, ojca jej jedynej córki, Antosi.
Jacek Ochman od 2016 do 2021 roku pełnił funkcję prezesa klubu Znicz Pruszków. Niewykluczone, że jego nieoczekiwana śmierć mogła mieć związek z chorobą alkoholową, z którą zmagał się od lat, jednak nie zostało to potwierdzone. Sylwia z szacunku do Jacka postanowiła nie komentować sprawy.
Od czasu tragedii Sylwia zaczęła powoli wracać "do formy", jednak obserwatorzy celebrytki nie odpuszczali jej pytań o rzekomy spadek. Kobieta, która chciała tylko zacząć na nowo życie, bez ciągłych pytań o ojca Antosi, postanowiła rozliczyć się z przeszłością.
Na Instagramie opublikowała zdjęcie dokumentu, który jest potwierdzeniem zrzeknięcia się spadku.
"Wrzucę to jedyny i ostatni raz. Dla tych wszystkich osób, które piszą, że dostałam ogromne spadki i majątki. Moja córka odrzuciła w całości spadek po swoim ojcu" - napisała.
Mamy nadzieję, że celebrytce zapewni to spokój, o którym marzy od dłuższego czasu!
Sylwia i Jacek byli parą przez kilka lat. Rozstali się w 2021 roku, ale dalej mieli kontakt ze względu na córkę Antoninę. W lipcu 2022 roku były partner Sylwii zmarł.
W wywiadzie udzielonym dla Wirtualnej Polski postanowiła opowiedzieć o odejściu byłego partnera oraz sprostować pogłoski, które pojawiły się, gdy w sieci zamieszczono zdjęcia z kościoła. Wbrew złośliwym plotkom celebrytka uczestniczyła w mszy pogrzebowej.
"Podeszła do mnie osoba z grona rodziny i powiedziała "Chodź do nas" [...] Czułam, że byłam osobą w jego życiu, dałam mu dziecko, on nie zdecydował się walczyć o naszą rodzinę i uważam, że zrobiłam wszystko tak, jak czułam" - tłumaczyła.
Choć było to krytykowane, Sylwia nie zabrała córeczki Antosi na uroczystości. W tamtym czasie mała dziewczynka nie miała pojęcia, co stało się z jej tatą. Gwiazda zwlekała z powiedzeniem prawdy, lecz gdy to zrobiła, zadbała, by córka miała przy sobie ukochaną mamę.
W rozmowie z "Jastrząb Post" Sylwia wyjaśniła, jak finalnie opowiedziała o zdarzeniu swojej kilkuletniej córeczce.
"Antosia już wie. Jest bardzo mądrą i inteligentną dziewczynką. W międzyczasie zadała mi pytanie, czy jej tatuś jest "umarnięty". Puściłam jej taką bajkę i powoli zaczęłam ją wprowadzać w ten temat" - powiedziała Sylwia.
Celebrytka postanowiła przekazać maluchowi trudną wiadomość w dość specyficzny sposób. W dalszej części wywiadu przyznała, że jeśli ktoś zapyta Antosię o jej tatę, ta powie, że został gwiazdką na niebie.
Czytaj też:
Sylwia Bomba dzieli się dziwaczną receptą na oszczędzanie. Chcecie zamiast 300 złotych wydawać 500?
Sylwia Bomba wspomina byłego partnera. "Był zagubiony. Nie było łatwo"