Sylwia Gruchała i Marek Bączek: jest nadzieja na uratowanie ich małżeństwa?
Marek Bączek (30 l.), mąż Sylwii Gruchały (33 l.), wyznał, że dostrzegł cień nadziei na ocalenie ich małżeństwa. Ale nie ma pewności, czy żona go nie zwodzi. Jaki będzie finał tej sprawy?
Zdjęcia Sylwii Gruchały i jej męża Marka Bączka, które w zeszłym tygodniu obiegły media, rzeczywiście wniosły dużo zamieszania do oczywistej, zdawałoby się, sytuacji.
Rozwodzący się małżonkowie wybrali się razem do restauracji, a tam zachowywali się tak, jakby byli na randce.
Nie pasuje to do relacji z sali sądowej, jaką złożył Marek Bączek po niedawnej rozprawie rozwodowej.
Powiedział, że żona jest nieprzejednana i dała mu do zrozumienia, że rozwód jest nieunikniony. Zapowiadał dalszą walkę o ocalenie małżeństwa, ale ze smutkiem przyznał, że nie ma wielkiej nadziei.
A tymczasem siedzą razem przy stole, uśmiechnięci, a ona nawet karmi go łyżeczką!
W rozmowie z "Twoim Imperium" Marek Bączek przyznał, że po tym wieczorze odzyskał trochę nadziei.
"Wprawdzie sprawa nie została wycofana z sądu, ale Sylwia powiedziała mi, że potrzebuje czasu" - wyznaje.
"Może zmieniła zdanie, może zrozumiała, że ją kocham. Mówię to tak często, jak tylko mogę - jej, całej naszej rodzinie, wszystkim znajomym i nieznajomym" - dodaje.
Ale ich pojednanie będzie wymagało wyjaśnienia trudnej sprawy. Od kolegi męża florecistki słyszeliśmy, że powiedział on żonie: wiem, że masz kogoś.
"Zdziwiła się, że on o tym wie, próbowała się wykręcać, twierdząc, że to tylko przyjaciel, Ale nie potrafiła zaprzeczyć faktom, że nocuje u niego. Marek nie wie, czy Sylwia go nie zwodzi. Chce wierzyć, że zrozumiała, że on nie potrafi się rozstać" - mówi informator magazynu.
Czas pokaże, czy przetrwają tę próbę.
(Agencja TVN/x-news)