Sylwia Wiśniewska: Była gwiazdą, ale klepała biedę... Czym zajmuje się obecnie?
Dokładnie dwie dekady temu "DJ's Magazine" okrzyknął ją Wokalistką Roku 2001, a widzowie TVP1 i słuchacze RMF FM nominowali do opolskich Superjedynek w kategorii Debiut Roku. Sylwia Wiśniewska (44 l.) musiała jednak czekać aż trzy lata, by podbić listy przebojów. Dopiero w 2004 roku wylansowała hit "12 łez", który nuciła cała Polska, po czym... zawiesiła karierę. Co robi dzisiaj?
Zanim w 2000 roku Sylwia Wiśniewska nagrała debiutancki krążek "Cała ty", należała do polskiego girlsbandu Taboo, do którego trafiła z castingu.
Wcześniej wygrała konkurs "Mikrofon dla wszystkich" i występowała na scenach stołecznych teatrów (grała m.in. w musicalu "Panna Tutli-Putli", który w warszawskim Teatrze Powszechnym wyreżyserowała Krystyna Janda).
O swoich doświadczeniach teatralnych Sylwia zawsze mówiła w samych superlatywach, ale współpracy z zespołem Taboo, który był - przypomnijmy - polską odpowiedzią na brytyjską grupę Spice Girls, nie wspominała najlepiej.
"To był twór mało profesjonalny. Na koncertach śpiewałyśmy z playbacku i to, co nam narzucono" - opowiadała kiedyś na łamach Interia.pl.
"Cieszę się jednak, że przebrnęłam przez ten zespół, bo doświadczyłam artystycznego życia, niekoniecznie na wielką skalę - koncerty, press-toury - obyłam się z tym i przywykłam do tego. Poznałam bardzo wielu ludzi, którzy pomogli mi osiągnąć to, co dzisiaj mam i pomogli zrealizować mi moje marzenie o nagraniu solowej płyty" - stwierdziła tuż po premierze debiutanckiego albumu.
Sylwia Wiśniewska nigdy nie kryła, że nie interesuje jej komercja i tzw. masowa popularność. Kiedy więc w 2004 roku odniosła sukces komercyjny, a jej hit "12 łez" z muzyką Krzysztofa Pszony i słowami Kayah szturmował wszystkie polskie listy przebojów, niespodziewanie postanowiła zrezygnować z kariery solowej i zająć się projektami niszowymi.
Dopiero wiele lat później Sylwia dowiedziała się, że duet Pszona-Kayah napisał dla niej jeszcze kilka piosenek z "Testosteronem" na czele, ale Kayah zdecydowała się włączyć je do swojego repertuaru. Kto wie, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby jednak zaśpiewała "Testosteron"...
Sylwia nie kryje, że show-biznes okrutnie ją potraktował. Nawet wtedy, gdy była na szczycie, zdarzało się, że jej konto świeciło pustkami.
"Byłam na okładkach magazynów, a w domu nie miałam co włożyć do garnka. Show-biznes jest złudny. To ciężki kawałek chleba" - wyznała "Gali", tłumacząc, dlaczego usunęła się w cień.
Wkrótce po premierze drugiej płyty "Dedykacja" wokalistka podjęła współpracę z międzynarodową grupą Karimski Club, z którą nagrała album z utworami inspirowanymi poezją Zbigniewa Herberta.
Muzyka, choć nigdy nie przestała być dla Sylwii ważna, zeszła na drugi plan, gdy w 2009 roku na świecie pojawił się Nelson - syn artystki i założyciela zespołu Karimski Club Karima Martusiewicza.
Po tym, jak w 2014 roku razem z Adamem Nowakiem z grupy Raz, Dwa, Trzy nagrała piosenkę promującą film Jana Komasy "Powstanie Warszawskie", na dobre zniknęła z show-biznesu. Aktualnie dobrze zarabia, śpiewając w reklamach i nagrywając radiowe dżingle.
Sylwia Wiśniewska jest też wykładowczynią w prywatnej szkole muzycznej, którą kilka lat temu założył jej mąż Karim. W Karimski Music School prowadzi zajęcia w klasie wokalnej. O powrocie na scenę w ogóle nie myśli.
"Już znam gorzki smak porażki. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zrobiłam wszystko, nie mam do siebie żalu... Od dawna wiem, że nie potrzebuję popularności do szczęścia" - stwierdziła w swym ostatnim wywiadzie dla "Gali".
Więcej o newsów gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym Instagramie.