Sylwia Wysocka jest u progu bankructwa. Sądowa batalia ją zrujnowała. A to nie koniec dramatu!
Sylwia Wysocka (60 l.) od niemal dwóch lat próbuje pozbierać się po tym, jak jej były partner, w trakcie jednej z kłótni, dotkliwie ją pobił i zepchnął ze schodów. Kobieta ledwo przeżyła upadek i przez długi czas usiłowała wrócić do zdrowia. Teraz czeka na zakończenie procesu, który toczy się przeciwko mężczyźnie. Niestety aktorka z powodu problemów finansowych musiała zrezygnować z pomocy prawnika. Czy mimo wszystko wierzy, że sprawiedliwości stanie się zadość?
W kwietniu 2021 roku w życiu aktorki Sylwii Wysockiej znanej widzom z serialu "Plebania", rozegrał się prawdziwy dramat. Gwiazda dowiedziała się, że partner prowadzi podwójne życie i w związku z tym postanowiła się od niego wyprowadzić. Wtedy stało się coś, co miało zaważyć na całym jej dalszym życiu - kobieta została dotkliwie pobita.
Z licznymi obrażeniami trafiła do szpitala. Tam okazało się, że ma złamany kręgosłup w trzech miejscach, uszkodzoną rękę oraz kręgi w odcinku piersiowym, złamaną kość piszczelową prawej nogi, a także liczne krwiaki oraz siniaki na całym ciele. Jakiś czas później wyznała, że mężczyzna, z którym była związana przez 35 lat po prostu ją kopnął i zrzucił ze schodów.
Kobieta cudem przeżyła niebezpieczny upadek, ale konsekwencje dla zdrowia były ogromne. Poza licznymi złamaniami, u aktorki zaczęły pojawiać się problemy ze wzrokiem - wszystko przez uderzenie głową w regał z książkami.
Choć od zdarzenia minęły już dwa lata, Sylwii Wysockiej wciąż nie udało się w pełni wrócić do zdrowia.
Jak się okazało, to nie była pierwsza ani jedyna taka sytuacja - aktorka już wcześniej miała założoną niebieską kartę, ponieważ jej partner wielokrotnie znęcał się nad nią psychicznie oraz fizycznie.
Całą sprawę zgłosiła na policję i zaczęła walczyć o to, by agresywnemu mężczyźnie zostały postawione konkretne zarzuty, a następnie akt oskarżenia. Niestety także i to nie poszło po myśli aktorki - wygląda bowiem na to, że oprawca odpowie tylko za część zarzutów.
"Niestety tylko z dwóch paragrafów, o przywłaszczenie mienia i spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, resztę umorzono" - cytuje aktorkę magazyn "Na żywo".
Choć Sylwia Wysocka, jak sama przyznaje - przeszła przez piekło - aktorka nie zgodziła się na ugodę.
"Nigdy nie podejmowałam kwestii pieniędzy, odszkodowania czy zadośćuczynienia. Chciałam udowodnić, że sprawiedliwości, a tym bardziej mnie, kupić nie można" - wyznała w rozmowie z tygodnikiem.
Sprawa nadal nie znalazła swojego finału, mimo tego, że w oczach aktorki, trwa w nieskończoność. To wszystko kosztuje ją nie tylko wiele nerwów, ale i pieniędzy. 60-latka przedwcześnie zmuszona była wrócić na plan. Regularnie występuje w "Na Wspólnej", chodzi także na kolejne castingi.
Stara się nad sobą nie rozczulać, choć ma świadomość tego, że najprawdopodobniej rehabilitacja będzie jej potrzebna do końca życia.
"Staram się ograniczać koszty, wykończyć mieszkanie, które kupiłam gdy zostałam bez dachu nad głową. O tym w jak fatalnym znalazłam się położeniu może świadczyć fakt, że zrezygnowałam z prawnika, który mnie reprezentował. Jestem przerażona tym, co się dzieje w sądzie" - wyznała dziennikarzom tygodnika "Na żywo".
Przez te wszystkie wydarzenia, gwiazda "Plebanii" coraz częściej zaczyna wątpić w to, że uda jej się wygrać całą sprawę. Nie zamierza się jednak poddawać i ma nadzieje, że już wkrótce to wszystko się skończy, a ona odzyska wreszcie upragniony spokój i równowagę.
Zobacz też:
Sylwia Wysocka i Mariusz Treliński byli w przeszłości parą. Dlaczego się rozstali?
Sylwia Wysocka otrzymała propozycję mediacji: "Mnie kupić nie można!"
Sylwia Wysocka: jest akt oskarżenia przeciwko jej partnerowi