Reklama
Reklama

Syn Rodowicz miał myśli samobójcze

21-letni Jędrek, syn Maryli Rodowicz, po wyjeździe na studia do USA wpadł w depresję. Myślał nawet o samobójstwie...

Jest mamą, która dawała zawsze dzieciom całkowitą wolność. Dlatego Maryla Rodowicz (66 l.), gdy najmłodszy syn Jędrek Dużyński (21 l.) skończył liceum i chciał wyjechać na studia medialne w USA, nie sprzeciwiała się.

Jędrek wyjechał do Chicago, potem do Nowego Jorku. Mieli codzienny kontakt i przez ponad rok nie usłyszała jednego słowa skargi. Syn zapewniał, że wszystko jest dobrze, czuje się świetnie i jest bardzo zadowolony ze studiów. Jednak po ponad roku postanowił przenieść się do poznanego dobrze wcześniej i lubianego Londynu.

Reklama

Pani Maryla nigdy nie wypytywała syna o powody takiej decyzji. Dopiero niedawno, podczas jego wizyty w rodzinnym domu, Jędrek zdobył się na szczerą rozmowę z mamą. Wyznał, że tak bardzo przeżywał opuszczenie rodzinnego gniazda i pobyt za granicą, że wpadł w depresję.

- Już po kilku miesiącach spędzonych w Stanach miałem dosyć. Na początku był ten moment: "Wow, ale tu fajnie!", a potem zapukała do drzwi depresja. Typowe objawy szoku kulturowego. Miałem nawet myśli samobójcze, bo bałem się czy kiedykolwiek wrócę do Polski - wyznaje szczerze. I dodaje:

- Budynek, w którym mieszkałem bujał się od wiatru, a ja byłem tam zupełnie obcy. Na 50. piętrze nawet telefon nie działał. Całymi dniami odurzałem się, by uciec od rzeczywistości.

Te słowa bardzo zaniepokoiły piosenkarkę. Nie może sobie wybaczyć, że żyła w przekonaniu, że ten wyjazd to dla Jędrka fantastyczna przygoda i życiowa nauka, podczas gdy w rzeczywistości chłopak przeżywał ogromny stres. Pani Maryla zrozumiała, że jej syn nie był gotowy na takie oddalenie, a odważny krok w dorosłość był ogromnym błędem.

Gwiazda jest zła, bo właściwie wszystko powinna przewidzieć. Jędrek zawsze był bardzo spokojnym i nawet trochę zamkniętym chłopcem, który najlepiej czuł się przy rodzicach.

- Nie był za bardzo socjalny, nie miał kontaktu z rówieśnikami, nie chodził do przedszkola, bo bardzo płakał - wspomina.

Pani Maryla ma żal do siebie samej. Zarzuca sobie brak czujności, ale obiecała sobie, że nigdy więcej do tego nie dopuści. Wie, że jej najmłodszy syn to wrażliwy młody człowiek, któremu nadal musi poświęcać dużo czasu. Dlatego wkrótce razem jadą na wakacje.

KP

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: dzieci | Maryla Rodowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy