Synowie Lecha Wałęsy posprzeczali się w programie na żywo. Emocje sięgnęły zenitu
Z okazji premiery najnowszej książki biograficznej Kamila Dziubki i Janusza Schwertnera, opowiadającej o losach Wałęsy, w studiu "Dzień Dobry TVN pojawili się specjalni goście - synowie legendy "Solidarności". W pewnym momencie emocje sięgnęły zenitu.
Chociaż Lech Wałęsa - legendarny lider "Solidarności", laureat Pokojowej Nagrody Nobla i były prezydent Polski - oficjalnie nie jest dziś już związany z polityką, wciąż budzi w naszym kraju ogromne emocje. Niedawno ukazała się kolejna książka poświęcona jego losom. Z okazji premiery biografii zatytułowanej po prostu "Lech Wałęsa '80" w studiu "Dzień Dobry TVN" znaleźli się dwaj synowie słynnego gdańszczanina - Jarosław i Bogdan.
Rozmowa szybko zeszła na temat wczesnego dzieciństwa synów byłej głowy państwa. Prezenterzy popularnej śniadaniówki zapytali obecnych w studiu gości, jak wyglądało życie w domu Wałęsów.
Nie jest dziś tajemnicą, że w czasach "Solidarności" przyszły prezydent wyjątkowo rzadko spędzał czas z rodziną. Dlatego też wspomnień z tamtych czasów, zwłaszcza tych związanych z ojcem, Jarosław i Bogdan mają niewiele.
"Ojca faktycznie nie było. (...) Wiecznie był zatrzymywany, aresztowany albo był na jakimś pochodzie. (...) Spacery rzadkie" - przyznał starszy z braci.
Nic dziwnego, że większość obowiązków głowy rodziny przejęła mama ośmiorga dzieci - Danuta Wałęsa.
"Jak już był, to był oczywiście wymagający, ostry wykonawca poleceń mamy. (...) Jak był, bo generalnie go nie było. Mama zastępowała go jak potrafiła" - dodał 53-latek.
Mimo wszystko z perspektywy czasu bracia docenili jednak poświęcenie ojca i zrozumieli, że jemu także nie było łatwo.
"Ojciec dał wspaniałą lekcję nam wszystkim. (...) On powiedział: «Cokolwiek robisz, to pamiętaj - musisz wierzyć w siebie i w to, co robisz». Jeszcze więcej ojciec mówił: «Ja wychodziłem z największej biedy. Miałem tylko dwie rzeczy: wiarę w Boga i wiarę w to, co robię» To jest najlepsza lekcja, jaką mógł nam przekazać" - powiedział Jarosław Wałęsa.
47-latek przyznał także, że zazdrości starszemu bratu nieco lepszych relacji z ojcem - Bogdan pojawił się na świecie dużo wcześniej przed tym, jak Lech Wałęsa zaangażował się w sprawy państwa.
"Zazdroszczę Bogdanowi, bo jest ode mnie starszy. W 1980 roku miał już dziesięć lat, więc on przez dziesięć lat miał ojca. Ja już jako czterolatek miałem lidera "Solidarności"- dodał.
Z każdą chwilą rozmowa stawała się coraz bardziej emocjonalna, a atmosfera w studiu gęstniała. Panowie mieli bowiem nieco inny obraz tego, co działo się w domu rodzinnym.
"Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo nienormalna to była sytuacja (...). Nie mam innego wzorca ojca, to była dla mnie normalność. (...) Na tyle, na ile potrafił być czuły, to był" - oceniał młodszy z braci. Bogdan był jednak bardziej surowy w ocenie:
"Kiedy mógł, to był, ale stanowczo za mało go było, żebyśmy mieli w pełni ojca i matkę" - tłumaczył.
"Zapytałem go ostatnio: «Ojciec, a gdzie ty byłeś, gdy ja ciebie potrzebowałem?». Mówi: «Nie umiecie być silni, nie umiecie wygrywać», a kto miał nas tego nauczyć?" - oburzał się 53-latek.
Wtedy emocje sięgnęły zenitu. Bogdan Wałęsa zdobył się na surowe podsumowanie czasów swojego dzieciństwa:
"Jest nas ośmioro, ale każdy jest jedynakiem. Dopiero teraz próbujemy to naprawiać, budować, bo mamy poważne braki. Jesteśmy rodzeństwem, ale jesteśmy prawie obcymi sobie ludźmi" - zakończył dosadnie.
Prowadzący "Dzień Dobry TVN" zapytali swoich gości, czy są w stanie wybaczyć swojemu ojcu. Jarosław Wałęsa przyznał, że jest dumny z taty, który wiele osiągnął i stał się prawdziwą legendą w naszym kraju.
"To nie jest żal nie do wybaczenia. Wszystko rozumiem, bo mamy to, co mamy dzięki niemu" - dodał do tego jego starszy brat.
Zobacz też:
Lech Wałęsa znów trafił do szpitala. Zamieścił zdjęcie ze szpitalnego łóżka