Szantażowali Edytę Górniak
Kar po dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata oraz po 2 tys. złotych grzywny zażądał w środę przed łódzkim sądem prokurator dla dwóch mężczyzn oskarżonych o szantażowanie znanej piosenkarki Edyty Górniak.
Według prokuratury, grożąc artystce rozpowszechnieniem "wiadomości mogących uwłaczać jej czci", oskarżeni chcieli zmusić ją i jej męża do zapłaty 170 tys. zł.
Oskarżeni - 51-letni Andrzej G. i 56-letni Marek K. - nie przyznają się do winy. Obaj są mieszkańcami Opola; starszy z nich to dawny znajomy piosenkarki.
Obrona wniosła o uniewinnienie oskarżonych; zdaniem mec. Marka K. była to próba zwykłej transakcji handlowej, która nie doszła do skutku.
"Nie było w tej sprawie żadnego elementu groźby czy zastraszania" - powiedziała mec. Krystyna Skolecka-Kona. Wyrok w tej sprawie sąd ogłosi 20 maja.
Proces toczył się przed Sądem Rejonowym w Łodzi ponad dwa lata za zamkniętymi drzwiami; sąd wyłączył bowiem jawność ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonych.
Obu oskarżonych zatrzymali w marcu 2006 r. w zasadzce w jednym z łódzkich hoteli pracownicy biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego i przekazali policji.
Według prokuratury oskarżeni przez kilka tygodni kontaktowali się telefonicznie z mężem piosenkarki. Początkowo żądali 120 tys. zł; później kwota urosła do 200 tys. zł. W razie odmowy - zdaniem śledczych - mieli grozić piosenkarce i jej mężowi, że wydadzą mediom materiały, które mogą "uwłaczać jej czci".
Prokuratura nie ujawnia jakie to materiały, ale ponoć chodziło o zdjęcia z młodości piosenkarki. Oskarżeni - według prokuratury - faktycznie prowadzili rozmowy z niektórymi mediami w sprawie sprzedaży tych materiałów.
Po negocjacjach, prowadzonych pod nadzorem Rutkowskiego, do którego z prośbą o pomoc zwrócił się mąż piosenkarki, ustalono, że ostatecznie zapłacą 170 tys. zł. Wszystkie rozmowy z szantażystą były nagrywane.
Do przekazania pieniędzy doszło w jednym z hoteli w centrum Łodzi. Jednego z mężczyzn zatrzymano w pokoju hotelowym w momencie, gdy odebrał i rozpakowywał paczkę, w której miały być pieniądze; drugiego w hotelowym holu. Całe zdarzenie zarejestrowały ukryte kamery.
Obaj oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy. Przed sądem odpowiadają z wolnej stopy; jeden z nich przesiedział w areszcie trzy miesiące. Za zarzucane im czyny grozi kara do 3 lat więzienia.