Szczegóły wypadku Dody
Wersja wydarzeń przedstawiona przez Dodę znacząco różni się od podawanej przez dzisiejszy "Super Express".
Wczoraj przytaczaliśmy opis wtorkowej stłuczki Doroty Rabczewskiej (23 l.) zamieszczony przez nią samą na stronie internetowej. Dziś z "Super Expressu" dowiadujemy się, że kolizja mogła wyglądać zupełnie inaczej.
"We wtorek piosenkarka jechała wielkim czarnym pick-upem do jednej z kancelarii prawniczych w centrum Warszawy" - pisze gazeta.
"Wiozła swojego męża Radka Majdana (35 l.), bo jak twierdzi, mieli załatwiać sprawy związane z rozwodem. Jak to początkujący kierowca, pomyliła drogę, ale zamiast grzecznie objechać kilka ulic, postanowiła zaoszczędzić czas i łamiąc przepisy, zawrócić na podwójnej ciągłej."
"Podczas tego manewru lekko uderzyła w przód śledzącego ją samochodu, tłukąc w nim reflektor oraz uszkadzając zderzak. Jednak nawet o tym nie wiedziała - odjechała i zaparkowała kilkaset metrów dalej!"
Według Dody, to właśnie kierowca tamtego samochodu przekroczył podwójną linię ciągłą. I komu mamy wierzyć?
"Nawet nic nie poczułam. O tym, że coś się stało, dowiedziałam się, gdy jakiś facet podbiegł do mnie i zaczął robić mi zdjęcia. Potem uciekł" - mówi Dorota "Super Expressowi".
Policja nie była równie jak Doda przekonana o jej niewinności - piosenkarka otrzymała 300zł mandatu i 6 punktów karnych. Jeszcze 15 i podzieli los swojego męża Radka Majdana, który prawo jazdy niedawno stracił.
Zobacz zdjęcia z wypadku!