Reklama
Reklama

Szokująca okładka "The Globe": "Harry nie jest ojcem"

Informator jednego z zagranicznych magazynów twierdzi, że testy DNA przeprowadzone na Archiem Harrisonie wykazały coś szokującego! Ponoć Harry (34 l.) był zdruzgotany wynikami, a Meghan (37 l.) bardzo się zdenerwowała.

6 maja był jednym z najpiękniejszych dni w życiu Meghan i Harry'ego. To właśnie wtedy na świat przyszedł ich syn, Archie Harrison. Wizerunek i imiona chłopca świat poznał dwa dni po jego narodzinach. 

Wspaniałe nowiny poprzedzone były licznymi spekulacjami. Jeszcze w czasie, gdy księżna była w ciąży, wokół jej stanu błogosławionego narosło mnóstwo plotek. Niektórzy przekonywali, że jej ciążowy brzuch nie jest prawdziwy i że że żona księcia udaje ciążę, a potomka na świat wyda surogatka! 

Reklama

Dowody? M.in. rzekomo zbyt sprawne i zwinne ruchy jak na kobietę w ciąży, ciągłe ostentacyjne łapanie się za brzuch i zbyt szczupła reszta ciała w stosunku właśnie do brzucha. 

Teraz, gdy książęcy potomek jest już na świecie, pojawiły się następne zadziwiające teorie. Swoją okładką zszokował magazyn "The Globe". "Harry nie jest tatusiem" - głosi tytuł. O co chodzi? 

Według gazety dzieciom członków królewskiego rodu po narodzinach rutynowo przeprowadza się testy DNA. Takowe miały być przeprowadzone na małym Archiem i ponoć wykazały, że Harry nie jest jego biologicznym ojcem! Dobrze poinformowana osoba z Pałacu opowiada, że książę był "zdruzgotany i że cała radość, jaką czuł dzięki niemowlęciu, od razu wyparowała". 

"Stał się upiornie blady, a Meghan wybuchnęła płaczem i zaczęła się jąkać. Powtarzała, że to niemożliwe, że to nie może być prawda" - mówi źródło "The Globe". 

Harry miał powiedzieć urzędnikowi, który dostarczył wyniki badań, że "to chore oszustwo". Zastanawiał się też, w jaki sposób "wrogowie" Meghan "mogli wymyślić spisek przeciwko niewinnemu dziecku, ich dziecku". 

Książę ponoć zlecił kolejny test DNA, który - w przeciwieństwie do pierwszego - wykazał jego ojcostwo. Niestety, Harry'ego miał spotkać "mur sceptycyzmu ze strony rodziny". "Nikt mu nie wierzy" - twierdzi informator.

***
Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy