Szokujące kulisy "Kuchennych rewolucji"
Ingerencje w życie osobiste, podsłuchy - jak wyglądają kulisy powstawania "Kuchennych rewolucji"?
Jeden z restauratorów, który zdecydował się wystąpić w programie Magdy Gessler, na łamach tygodnika "Na Żywo" anonimowo opowiedział o tym, jak powstawał odcinek z jego udziałem. Mężczyzna twierdzi, że za wizytę znanej restauratorki musiał słono zapłacić.
W umowie, którą podpisał ze stacją, zobowiązał się do nieujawniania szczegółów. Za złamanie zakazu grozi mu olbrzymia kara finansowa...
"Nim zawitała do mnie pani Gessler, musiałem 'w ciemno' zgodzić się na wszystko. Na zmianę wyglądu i nazwy lokalu, instalację mnóstwa mikrofonów. Wiedziałem, że każde moje słowo może zostać wykorzystane przeciwko mnie. A nie mogę zabronić emisji programu" - tłumaczy.
Choć program zakłada, że rewolucja trwać będzie cztery dni, w rzeczywistości trwała ona podobno aż... dwa tygodnie. "Pani Magda czasem wpadała do nas tylko na 25 minut, a nie stała przy garnkach cały dzień. Czasem mówiła, że rozmawiamy prywatnie, a kamera była włączona. Ale nie wyrządziła mi krzywdy. Lokal istnieje i ma więcej klientów. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia".
Osoby pracujące przy programie śmieją się, gdy słyszą umoralniające wykłady Gessler o tym, iż nie można pracować w jednym lokalu z byłą żoną i kochanką. "To hipokryzja, bo sama romansowała kiedyś z kelnerem" - mówi jedna z nich.
Czy można wierzyć informatorom "Na Żywo", tego nie wiadomo. Pewne jest jednak, że widzowie kochają "Kuchenne rewolucje" i ingerencje Gessler w życie osobiste restauratorów. Sami zainteresowani przeciwnie - właściciel "Tawerny" w Dobrym Mieście chce pozwać gwiazdę do sądu!