Szokujące wyznanie Jerzego Stuhra! "Lekarze przy moim leczeniu popełnili poważne błędy"
Jerzy Stuhr (69 l.)po raz pierwszy tak szczerze opowiada o walce lekarzy z jego chorobą...
Ponad cztery lata temu słynny aktor zachorował na raka. Odwołał wszystkie zawodowe zobowiązania i trafił do szpitala, gdzie zaczęła się walka o jego życie.
Po latach pan Jerzy zdradza, że początkowo lekarze niemal skazali go na śmierć! Ich pierwsza diagnoza brzmiała jak wyrok śmierci!
"Lekarze popełnili przy moim leczeniu parę poważnych błędów. Na przykład uznali w pewnym momencie, że jestem przypadkiem paliatywnym i można mi co najwyżej pomóc godnie umrzeć Wszczepili mi stenty do przełyku. Potem trafiłem na leczenie onkologiczne do Gliwic. A tam pytają: 'Jak mamy panu zrobić radioterapię, jeśli pan ma rury w środku?'. Zmartwiłem się, bo odpadała połowa możliwości leczenia. Sprawę uratował docent Marcin Zieliński, torakochirurg z Zakopanego" - wspomina aktor w rozmowie z magazynem "Medycyna Praktyczna".
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i pan Jerzy wrócił do zdrowia. Teraz postanowił wspierać innych chorujących na nowotwory w ich walce. Ten czas jest bowiem dla chorujących pełen cierpienia i upokorzenia.
"W chorobie trzeba ogromnej cierpliwości. I tolerancji. Ona daje siłę do pokonania poczucia upokorzenia. Bo zależność od lekarzy, pielęgniarek, rodziny niesłychanie upokarza - wspomina aktor. Muszę prosić, żeby mnie podnieść, wytrzeć, podmyć... Choroba uczy pokory. Pokora jest ogromnie ważna dla artysty, który żyje na świeczniku, otoczony tłumami ludzi zaspokajających jego narcyzm. Jednego dnia podpisujesz przez półtorej godziny książki, a drugiego leżysz w podartej piżamce, bo zabrakło czystych koszul: wszystkie zarzygane albo zakrwawione" - opowiada Stuhr.
Aktor ostatnio zaangażował się w akcję "Rak wolny od bólu", która ma skłonić lekarzy do podawania pacjentom leków minimalizujących ból, co ma pozwolić nabrać pacjentom siły do dalszej walki!