Szyc nie może wybaczyć ojcu?
- Wychowywałem się bez ojca - wyznał Borys Szyc (32 l.) na konferencji prasowej filmu "Kret" w Gdyni. Te słowa zdumiały nie tylko dziennikarzy, ale także przyjaciół aktora.
- Przez czas zdjęć Marian Dziędziel był moim prawdziwym ojcem. Ja go po prostu kocham. Z Marianem znamy się od dawna i usynowił mnie już dawno temu, podobnie jak Daniel Olbrychski ostatnio na zdjęciach w Rumunii... - mówił.
Wypowiedź aktora dotarła do Nowego Sącza, gdzie mieszka ojciec Borysa - malarz, rzeźbiarz i scenograf Jerzy Michalak.
- Jerzemu zrobiło się przykro, ale przyjął ten fakt ze spokojem. Już przyzwyczaił się do takich wybryków syna - mówi pismu "Na żywo" osoba współpracująca z artystą.
Największym wybrykiem Borysa była przed laty zmiana nazwiska. Gwiazdor przyjął bardziej medialne nazwisko matki - Kariny Szyc. Z ojcem stracił kontakt - czytamy w "Na żywo".
- Wychowywałem się w domu kobiet - mówił. Babcia, mama, matka chrzestna - to były jego autorytety. Ojca widywał rzadko. Jerzy wędrował po Polsce, projektował scenografie dla teatrów, był dyrektorem kilku z nich. Nieobecność w domu doprowadziła w końcu do rozwodu.
Przełom nastąpił 3 lata temu, kiedy Borys razem z córeczką Sonią cudem przeżył wypadek.
- Spotkali się i uspokoili emocje. Potem ojciec odwiedzał go w stolicy. Podarował mu swój obraz do nowego domu na Saskiej Kępie. I chętnie spędzał czas z wnuczką, którą uwielbia - mówi informator "Na żywo".
Jerzy zaakceptował i to, że Borys rzadko odbiera telefony od niego i raczej nie odpowiada na pozostawiane wiadomości... - Ma dobre chęci, ale wciąż jest zajęty na planie albo w teatrze - tłumaczy syna Michalak.