Tą sprawą żyła cała Polska. Od zabójstwa Madzi z Sosnowca minęło już 11 lat
Dokładnie 11 lat temu Katarzyna W. zgłosiła się na komendę policji w Sosnowcu i zeznała, że jej córka została porwana. Jak się jednak miało później okazać, prawda była zupełnie inna. Po kilkunastu dniach ciągłych poszukiwań kobieta przyznała, że córka wyślizgnęła się jej z rąk upadła na podłogę. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok wyszło jednak na jaw, że powodem śmierci dziewczynki było uduszenie. Za zabójstwo z premedytacją matka 6-miesięcznej Madzi została skazana na 25 lat pozbawienia wolności.
24 stycznia 2012 roku mieszkanka Sosnowca - Katarzyna W. - zgłosiła się na tamtejszą komendę i poinformowała funkcjonariuszy o zaginięciu swojej kilkumiesięcznej córki - Madzi. Do zdarzenia miało dojść podczas spaceru - kobieta zeznała, że została uderzona w głowę i straciła przytomność. Gdy ją odzyskała, zorientowała się, że dziecka nie ma w wózku - wtedy zdecydowała się zgłosić na policję.
"Nie pamiętam uderzenia, nagle miałam czerń przed oczami. Na środku wózka leżał lisek, jej maskotka i pozytywka, z którą zasypiała. Zobaczyłam pusty wózek. Madzi nie było. Zabrano ją razem z kocykiem" - relacjonowała w mediach.
Służby błyskawicznie rozpoczęły poszukiwania. Podejrzany o porwanie dziewczynki był "wysoki mężczyzna ubrany w puchową kurtkę". 6-miesięcznej Madzi szukała cała Polska. Jej zdjęcia zostały udostępnione w internecie i w telewizji, fotografie wisiały na przystankach autobusowych oraz komunikacji miejskiej. Do akcji poszukiwawczej włączył się sam detektyw Krzysztof Rutkowski, który z własnej woli zaproponował swoją pomoc.
Pięć dni później śledczy wraz z ojcem dziewczynki wystosował apel do porywacza: rzekomy sprawca miał otrzymać gwarancję bezkarności w zamian za oddanie Madzi w ręce rodziców. Zrozpaczona była także matka: "Oddajcie mi moją perełkę, moją Madzię. Oddaj mi moją córkę!" - prosiła w mediach na oczach milionów Polek i Polaków.
Dopiero 2 lutego okazało się, że dziewczynka wcale nie została porwana. Dziecko miało wypaść z rąk Katarzynie W. i upaść na podłogę. Przestraszona kobieta w panice zgłosiła zaginięcie. "Wyślizgnęła mi się, ten kocyk był taki śliski" - cytuje wypowiedź kobiety portal gazeta.pl.
Potem wskazała policjantom miejsce, w którym ukryła zwłoki córki. Ciało przeleżało kilkanaście dni na silnym mrozie, co sprawiło, że możliwa była sekcja zwłok dziewczynki.
Prawda wyszła na jaw dopiero kilka miesięcy później. W lipcu 2012 roku biegli stwierdzili, że 6-miesięczna dziewczynka zmarła na skutek uduszenia. Stało się jasne, że Katarzyna W. udusiła własną córkę i w obawie przed konsekwencjami postanowiła przedstawić policji wymyśloną historię, która oczyści ją z zarzutów.
Po ogłoszeniu sensacyjnych wiadomości w ogólnokrajowych mediach, kobieta zaczęła się ukrywać. W gazetach pojawiały się liczne zdjęcia Katarzyny W., która pod fałszywym nazwiskiem zatrudniła się w jednym z klubów ze striptizem. W końcu matka Madzi została złapana i postawiona przed sądem.
Choć prokuratura domagała się dożywocia, sprawczyni została skazana na 25 lat pozbawienia wolności. Nigdy nie przyznała, co sprawiło, że postanowiła własnymi rękami udusić 6-miesięczną córkę.
Zobacz też:
Jerzy Skolimowski nominowany do Oscara! Film "IO" został nominowany w kategorii najlepszy film międzynarodowy
Ciężarna Lil Masti ćwiczy w pocie czoła: "Nie należy się tego bać"
Dagmara Kaźmierska pląsa z dwoma przystojniakami. Ona to się umie bawić