Tadeusz Drozda: Jem tylko swoje!
Bawi nas od ponad 40 lat. Dyżurny satyryk kraju Tadeusz Drozda (70 l.) przygodę ze sceną zaczynał w kabarecie "Elita", a potem tworzył dla TVP wiele programów, m.in. "Śmiechu warte" czy "Herbatka u Tadka". "Rewii" opowiada, dlaczego najbardziej lubi jeść na swojej werandzie, ile wydaje na jedzenie i kto przekonał go do… ryb?
Gdzie panu lepiej? W domu pod Warszawą czy na warmińskiej wsi Naterki?
Z moim wypoczywaniem jest ogromny problem, bo z uporem twierdzę, że odpoczywać trzeba wtedy, kiedy człowiek się zmęczy. Ja, niestety, nie czuję się zmęczony i mam do wyboru właśnie te dwa miejsca: Radość i Naterki, gdzie raczej mieszkam niż odpoczywam.
Ma pan ulubione miejsca w stolicy?
Jestem domatorem i ciężko mi znaleźć miejsce w Warszawie, gdzie czułbym się lepiej niż w Radości. Oczywiście mam kilka ulubionych restauracji, lubię wieczorne spacery wzdłuż Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia, ale najlepsza knajpa to moja weranda.
Kto gotuje w domu, pan czy żona Ewa?
U nas obowiązku gotowania nie ma. W Radości jest wiele znakomitych restauracji, gdzie koszt obiadu jest znacznie niższy, niż gdybym ja cokolwiek kupował. Bo ja nigdy nie wydaję mniej niż 200 złotych. Żona robi zakupy raczej niespożywcze, a ja resztę. Mieszkamy sami i tylko jak wpadają wnuki, to jest trochę bałaganu.
Jest pan podobno świetnym kucharzem?
Jestem kucharzem w moich oczach najlepszym. Uwielbiam jeść to, co sam przyrządzę. Ale kiedy jestem gdzieś w dalekich krajach, kocham wpaść do knajpy. Przywiozłem z Hiszpanii specjalne przyprawy do ryżu i wzbogacam danie wszystkim, co z morza. Jak się zamawia typową paellę (potrawa z ryżem, warzywami i owocami morza) w Hiszpanii, trudno w niej znaleźć krewetkę czy małżę. U mnie trudno o ryż.
Jada pan mięso?
Ostatnio jadam go mniej. Moje córki od dawna są wegetariankami z tolerancją ryb i owoców morza, toteż i ja przesunąłem smaki w tę stronę.
Świętuje pan jubileusze?
Rocznice same o sobie przypominają. Jesteśmy z żoną równolatkami, toteż okrągłe urodziny obchodzimy wspólnie.
Ma pan jakąś receptę na udany związek?
Podobno najtrwalsze małżeństwa, to związki marynarzy. U nas było podobnie. Często bywałem poza domem, wyjeżdżałem w długie trasy w kraju i za granicą. Dopiero teraz staram się nadrabiać stracony czas.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: