Tadla i Kret siłują się w sądzie. Końca nie widać. Prezenter nie odzyska gotówki?
Choć od rozstania Beaty Tadli (46 l.) i Jarosława Kreta (58 l.) minęły już ponad cztery lata, okazuje się, że para wciąż nie rozwiązała dawnych problemów. Dziennikarz założył bowiem byłej partnerce sprawę w sądzie i liczy na zwrot pieniędzy, które - jak twierdzi - zainwestował w dom. Czy uda mu się postawić na swoim?
Beata Tadla i Jarosław Kret przez długi czas byli jedną z najbardziej lubianych par w show-biznesie. Niestety mimo tego, związek nie przetrwał próby czasu i do rozstania doszło już po pięciu latach. Oboje poznali się jeszcze za czasów pracy w TVP. Ona prowadziła główne wydanie "Wiadomości", on zajmował się prognozą pogody.
Po nadejściu zmian w Telewizji Polskiej, oboje przenieśli się do stacji NOWA TV. W 2018 roku przyjęli propozycję występu w "Tańcu z gwiazdami", choć już dużo wcześniej w związku działo się nie najlepiej. Fanów pary szczególnie zaniepokoił wywiad, którego popularni prezenterzy udzielili magazynowi "Viva".
Jarosław Kret zapytany o planowanie ślubu odpowiedział:
"Problem polega na tym, że my już żyjemy w świecie, w którym zmierzamy do bardzo dużego równouprawnienia, gdzie kobieta jest na równej pozycji z mężczyzną. W związku z tym zawieranie ślubów jest bez sensu. Tak jak przyjmowanie nazwiska męża. Jak by to brzmiało: Beata z domu Tadla, Kretowa?".
Kryzys w związku zbiegł się z występem w "Tańcu z gwiazdami". Jeszcze przed pierwszym odcinkiem, prezenter oznajmił w mediach, że jego związek z Tadlą to już przeszłość:
"Ja mam swój własny dom na warszawskiej Starówce, Beata ma swój gdzie indziej. Nie chcę wnikać w szczegóły i o tym opowiadać, ale tak wygląda nasze życie. Każdy z nas ma swoje" - wyznał w rozmowie z reporterem dziennika "Fakt".
Choć od głośnego rozstania popularnej pary minęło już ładnych parę lat okazuje się, że prezenterzy wciąż spotykają się... w sądzie. O jaką sprawę poszło?
Jarosław Kret wstąpił na drogę sądową przeciwko byłej partnerce, ponieważ ma zamiar odzyskać pieniądze, które zainwestował w ich wspólny dom. Choć przez jakiś czas para mieszkała razem, to po rychłym rozstaniu w 2018 roku dziennikarz spakował walizki i w posiadłości na warszawskim Wawrze Beata Tadla zamieszkała sama.
Do dziś toczy się postępowanie w tej sprawie. Parę dni temu miała miejsce kolejna rozprawa, jednak jak na razie nie widać końca konfliktu, ponieważ sąd kolejny raz odroczył proces.
"Jarkowi przyjdzie jeszcze poczekać, nim zobaczy choćby złotówkę. Na razie pewne jest, że sprawa została odroczona bez terminu. Pełnomocnik dziennikarza ma 14 dni na złożenie swoich pism z wnioskami" - donosi "Na Żywo".
Żadna ze stron nie zamierza jednak złożyć broni, walka toczy się bowiem o zawrotną sumę - Kret żąda od byłej partnerki aż 156 tysięcy złotych!
Jak skończy się cała afera? Prezenter może mieć problem z wygraniem sprawy, bo jak donoszą dziennikarze "Super Expressu" - to Beata Tadla jest jedyną prawowitą właścicielką domu. "Jarosław nie miał wystarczającej zdolności kredytowej" - tłumaczy jeden ze znajomych pary.
"Ponieważ zamieszkali tam razem, on dokładał się do kredytu. To chyba logiczne. Gdyby wspólnie wynajęli inne lokum, również płaciliby za nie oboje" - czytamy w tabloidzie.
Dziennikarka jest ponoć zniesmaczona zachowaniem byłego partnera. Która strona wyjdzie z tej konfrontacji zwycięsko?
Zobacz też:
Sukienka na wesele 2022: Kudej-Szatan, Hyży i Przetakiewicz. Modne wybory gwiazd
Syn Beaty Tadli, Jan, rzuca kolejne studia. Co na to dziennikarka?
Beata Tadla i Jarosław Kret: dlaczego doszło do rozpadu ich związku?