Tajemnica powrotu Kuszyńskiej
Zdjęcia, na których oglądamy jej śliczną i roześmianą twarz, ale też wózek inwalidzki, zrobiły wrażenie chyba na wszystkich. Bo to właśnie na nich widać wyraźnie, że Monika Kuszyńska, była wokalistka Varius Manx, pogodziła się z tragedią, jaka ją spotkała. I że powraca do prawdziwego życia.
Ostatnia operacja, w Moskwie, polegająca na przeszczepie komórek macierzystych do uszkodzonych kręgów, może przynieść rezultaty dopiero za jakiś czas.
Teraz Monika czeka z nadzieją na w miarę normalne życie, ale też i na bycie kobietą. Bo przecież przez całe lata w ogóle nie myślała o swoim wyglądzie, o tym, że przecież nadal jest piękna. Omijała lustra, negowała wszystko, co związane było z jej płcią i seksualnością, nie sądząc, że kiedykolwiek to się zmieni...
A jednak los bywa przewrotny. I sprawiedliwy. Ponad rok temu w jej życie wkroczyła miłość. Przed wypadkiem była kilka razy zakochana, pozostawała w dłuższych związkach. Najbardziej znany był ten z liderem grupy Blue Café Pawłem Rurakiem- -Sokalem, ale rozpadł się jakiś czas przed wypadkiem.
W dniu wypadku też miała chłopaka. Podobno odwiedzał ją w szpitalach, jeszcze gdy leżała półprzytomna, oszołomiona morfiną i lekami przeciwbólowymi. Pielęgniarki wspominają, że długo wysiadywał przy jej łóżku, lecz zapewne nie dała mu szansy, bo sama nie akceptowała samej siebie i swojego kalectwa. Po prostu ktoś bardzo cierpliwie trwał przy niej...
A potem? Potem nie było czasu na miłość, cały Monika poświęcała na walkę o swoje nogi. Przyszedł jednak taki moment, że przypomniała sobie o tym, kim jest. Po prostu ktoś bardzo cierpliwie trwał przy niej, nie zrażając się odmowami i huśtawkami jej nastrojów. Znała go już wcześniej, kiedy grał w Variusie jako saksofonista. Koledzy wspominają go jako bardzo miłego, serdecznego człowieka, który zawsze wpatrzony był w Monikę jak w obrazek.
Ale ona wtedy była zajęta innymi znajomościami. Z Kubą Raczyńskim, bo o nim tu mowa, przyjaźniła się, nie podejrzewając nawet, że będzie to w przyszłości jej partner życiowy i jej koło ratunkowe. Ale tak właśnie się stało.
- Zawsze był blisko Moniki - przypomina sobie jej koleżanka. - Pomagał jej, kiedy trzeba było na przykład znieść wózek do taksówki. Mogła do niego zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Kiedy więc dowiedzieliśmy się, że są razem, wcale nas do nie zaskoczyło. Bo tak to już jest, że miłość rodzi miłość...
Dziś Monika w niczym nie przypomina smutnej, depresyjnej i pełnej niepokoju dziewczyny sprzed dwóch czy trzech lat. Jest szczęśliwa i widać to w każdym jej uśmiechu. Sąsiedzi w Łodzi mówią, że zawsze, gdy wychodzi z domu, widać koło niej Kubę, który pomaga pchać wózek.
Pomógł jej uwierzyć w siebie i w to, że jest nadal bardzo atrakcyjną kobietą. Podobno planują wspólną przyszłość, założenie rodziny, a nawet dzieci. Przypuszczalnie uraz kręgosłupa nie wyklucza macierzyństwa. A o dziecku Monika marzy od kilku lat. Może teraz nadeszła na nie właściwa pora?
Większość spraw Monika ma już poukładanych. Mieszkanie, w którym może żyć osoba na wózku, krąg bliskich osób, które kochają ją i pomagają zapomnieć o niewładnych nogach. Ma też cały czas głęboką wiarę, że jednak stanie na nogi: medycyna z każdym rokiem czyni postępy w leczeniu takich urazów.
Dzięki Kubie też planuje podobno wrócić do zawodu. Kiedyś myślała, że nie będzie mogła śpiewać, dziś wierzy, że wkrótce nagra swoją wymarzoną płytę.