Tajemnicza śmierć znanego aktora. Jak zginął Henryk Machalica?
1 listopada minie 17 lat od dnia, kiedy dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Henryka Machalicy. Aktor, którego wielką pasją była jazda konna, zmarł w tajemniczych okolicznościach.
Henryk Machalica był wybitnym aktorem i znakomitym... jeźdźcem. O koniach, które kochał i które nazywał swą największą pasją, mógł opowiadać bez końca.
"Jeżdżę konno praktycznie na okrągło od trzydziestu lat, ale naukę jazdy rozpocząłem dość późno. Zaczynałem, mając 40 lat, chociaż końmi byłem zafascynowany od dziecka" - powiedział w wywiadzie, którego udzielił kilka miesięcy przed śmiercią z okazji jubileuszu 50-lecia pracy artystycznej.
"Odpoczywam na koniu, mimo że jeździectwo wymaga dużej koncentracji - tu się zawsze ma do czynienia z żywym stworzeniem, poruszającym się po nierównym terenie i nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć".
Henryk Machalica nigdy nie krył, że nie cierpi... miasta. Każdą wolną chwilę spędzał w wiejskiej posiadłości, którą kupił z myślą o stworzeniu w niej hotelu dla koni.
Pewnego dnia po prostu uciekł z Warszawy i zamieszkał na wsi.
"Bardzo źle znoszę miasto. Urodziłem się na wsi, tam się wychowywałem - znam jej walory. Wieś daje mi przede wszystkim odmianę, która była mi bardzo potrzebna. Miasto ogranicza, nie ma w nim przestrzeni, jest zamknięte między murami. W mieście nie da się korzystać ze wszystkich uroków życia" - tłumaczył swą decyzję o przeprowadzce.
Aktor, choć bardzo chciał mieć własną stadninę koni, nigdy nie zrealizował tego marzenia. Zawsze wyobrażał sobie, że jak przeniesie się na wieś, będzie miał własne konie...
Doszedł jednak do wniosku, że nie miałby się nimi kto zajmować.
"Mnie całe dnie nie ma w domu, żona zostaje sama - musiałbym nająć kogoś, kto by się koniem opiekował,
bo postawienie go w obcym boksie w cudzej stajni to żadna przyjemność. Sama obsługa konia wymaga ogromnej energii i siły fizycznej. Ale... jeśli jeszcze zdążę w życiu, to własnego konia będę miał. Spełnię swoje ostatnie marzenie - jedno z nielicznych jakie w ogóle miałem" - powiedział Henryk Machalica w wywiadzie.
Na niefortunną przejażdżkę, którą przypłacił życiem, wybrał się na koniu wypożyczonym z pobliskiej stajni. Nie przypuszczał, że ulubiony rumak zrzuci go z grzbietu.
W szpitalu, do którego przewieziono aktora, okazało się, że ma uszkodzone kręgi szyjne, rdzeń kręgowy i rozległe obrażenie głowy. Przez prawie pół roku lekarze walczyli o jego życie. Zmarł we Wszystkich Świętych...