Tak odmładza się Scibakówna
Mimo że ma 43 lata i na koncie sporo ról, nie wie, co to botoks i operacja plastyczna. Beata Ścibakówna ma swoje sprawdzone sposoby na zatrzymywanie czasu!
Była studentką szkoły teatralnej w Warszawie, gdy Jan Englert, wykładowca, stracił dla niej głowę. Ujęła go swoją delikatnością, świeżością spojrzenia i młodzieńczą energią.
Mija już 17 lat, odkąd są parą, a mimo to aktorka ma swoje sprawdzone sposoby, by w oczach Jana wciąż wyglądać jak studentka!
Nie są to operacje plastyczne, czy deformujące twarz zastrzyki z botoksu. Gdzie zatem tkwi sekret Beaty Ścibakówny?
- Uwielbiam styl pensjonarski, który już od kilku sezonów święci triumfy na wybiegach! - zdradziła aktorka w jednym z programów.
- Liczą się tu stonowane kolory: szary, granat, czerń, a także proste kroje i minimalistyczne dodatki. Najwięksi projektanci lansują dziś modę na skromną uczennicę!
Wypada jednak zapytać, czy grzeczne kroje i stonowane kolory nie sprawiają, że gwiazda czuje się czasem jak szara myszka?
- Te kolory są ponadczasowe, a ja lubię postawić na sprawdzoną klasykę - ucina krótko. Ma jednak jeszcze jeden sprawdzony sposób na świetne samopoczucie...
- Świadczy o tym nazwisko, a właściwie jego końcówka zarezerwowana dla młodych i niezamężnych kobiet - tłumaczy Renata Gliwa, językoznawca z Uniwersytetu Łódzkiego.
- Pani Beata powinna nazywać się Ścibak lub... Englert. Świadomie jednak używa formy nazwiska, która stwarza złudzenie młodości.