Tak wyglądały ostatnie chwile Lisy Marie Presley! Poruszające słowa
Lisa Marie Presley odeszła 12 stycznia w wieku 54 lat. Świat sław pogrążył się w żłobie, a fani nie mogą pogodzić się z jej śmiercią. Córka króla rock and rolla nie miała łatwego życia. Zagraniczna prasa opisała jej ostatnie dni, które przepełnione były cierpieniem, walką z chorobą i żałobą.
Lisa Marie Presley odeszła nagle 12 stycznia. Jej śmierć zaskoczyła bliskich, fanów i osoby związane z branżą muzyczną, gdyż zaledwie dwa dni wcześniej artystka gościła na gali rozdania Złotych Globów i nic nie wskazywało na to, że dojdzie do tak ogromnej tragedii.
Zagraniczna prasa podaje, że stan jej zdrowia nagle się pogorszył, a zaniepokojona gosposia wezwała karetkę do domu Lisy w Calabasas. Portal "TMZ" dotarł do rozmowy z pogotowiem, na którym słychać, jak roztrzęsiona kobieta mówi, że szefowa zasłabła w toalecie. Pracownica Presley była tak przerażona, że nie potrafiła wskazać poprawnego adresu oraz wytłumaczyć ratownikom, w jaki sposób mogą dostać się do willi.
Operator dopytywał o najbliższe ulice w pobliżu domu dla ułatwienia dojazdu kartki, następnie poprosił gosposię o podanie numeru do innej osoby, z którą może się w te sprawie skontaktować. Kobieta podała telefon do byłego pierwszego męża artystki, który pomógł medykom dostać się do jej domu.
Danny Keough podał poprawny adres, dzięki czemu ratownikom udało się dostać do posiadłości. W domu przywrócili puls u Lisy. Niestety w szpitalu okazało się, że nie żyje.
Zapadła w śpiączkę, a lekarze stwierdzili śmierć mózgu. Wcześniej w prasie spekulowano, że zasłabnięcie miało mieć związek z atakiem serca gwiazdy, która w ostatnim czasie sporo przeszła i żyła w permanentnym stresie.
Nie da się ukryć, że los nie był dla nie łaskawy. Od dzieciństwa mierzyła się z przeciwnościami: rozwodem rodziców, śmiercią ojca, uzależnieniem od narkotyków i alkoholu, bolesnymi rozstaniami, a nawet samobójczą śmiercią syna.
Serwis "New York Post" wyjawił, jak wyglądały ostatnie dni Presley. Kobieta wybrała się na cmentarz.
Kilka dni przed śmiercią artystka odwiedziła grób swojego syna, Bejnamina. Przypomnijmy, że 27-latek popełnił samobójstwo. W 2020 roku wsadził do ust pistolet i pociągnął za spust. Jego tragiczne odejście doprowadziło Lisę do załamania nerwowego. Kobieta nigdy nie pogodziła się z tym wydarzeniem, a na dodatek obwiniała siebie.
"Przejście przez ten ohydny żal, który absolutnie zniszczył i roztrzaskał moje serce i duszę prawie do zera, pochłonęło mnie w całości. Niewiele więcej poza pozostałą trójką dzieci zajmuje mój czas i uwag" - mogliśmy usłyszeć.
Głos w tej sprawie zabrał jej przyjaciel, który zrelacjonował jej wizytę na cmentarzu.
"Siedzieliśmy praktycznie w ciszy przy grobie Bena. Wskazała mi, gdzie będzie pochowana. Akurat naprzeciwko grobu ojca. Rzuciłem, "ale chyba jeszcze długo to się nie wydarzy". Odpowiedziała: "No co ty, mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia". Była tak podekscytowana tym, co miało nadejść. Chciała pomagać innym" - przyznał David Kessler.
Chcesz skomentować artykuł? Zrób to na Facebooku
Przeczytajcie również:
Córka Elvisa Presleya na ostrym dyżurze! Doszło do zatrzymania akcji serca
Lisa Marie Presley przyłapana pod kliniką
Lisa Marie Presley nie żyje. Jedyna córka Elvisa zmarła nagle