Reklama
Reklama

Taksówkarz zdradził wielką tajemnicę Roberta Lewandowskiego. Niewiarygodne, co usłyszał od piłkarza

Robert Lewandowski niechętnie opowiada dziennikarzom o swoich planach na przyszłość i w związku z tym wciąż nie wiadomo, czy mąż Anny Lewandowskiej będzie kontynuował reprezentacyjną karierę. 35-latek niewiele mówi także o tym, czy ma zamiar na dłużej zostać z Barcelonie. Ostatnio jednak najlepszy polski piłkarz nieoczekiwanie otworzył się w rozmowie z... niemieckim taksówkarzem.

Reprezentacja Polski znów rozczarowała kibiców

Robert Lewandowski przeżywa ostatnio niełatwy okres w swojej karierze. Reprezentacja Polski w rozgrywanych właśnie mistrzostwach Europy znów zawiodła nadzieję naszych kibiców i choć ze wszystkich sił starała się postawić swoim rywalom, zanotowała dwie porażki z rzędu i jako pierwsza drużyna na Euro 2024 pożegnała się z turniejem i straciła nawet matematyczne szanse na wyjście z grupy.

Biało-czerwonym pozostało rozegranie tylko ostatniego "meczu o honor", w którym stanęli naprzeciwko aktualnych wicemistrzów świata -  Francji.

Reklama

W związku z tym nie wiadomo, jak potoczy się dalsza kariera reprezentacyjna małżonka najsłynniejszej polskiej influencerki.

Taksówkarz wyjawił wielką tajemnicę Roberta Lewandowskiego

Wielu fanów kapitana naszej kadry zastanawia się także, czy 35-latek ma zamiar na dłużej pozostać w aktualnym klubie. Chociaż w rozmowie z mediami piłkarz milczy na ten temat, niedawno postanowił uchylić rąbka tajemnicy... w rozmowie z taksówkarzem.

"Nie mogłem uwierzyć, że wiozę Lewandowskiego. Jestem kibicem Barcelony i od razu go poznałem. Był z innym reprezentantem Polski, ale jego nie znam. To przemiły gość. Jechaliśmy jakieś 20 minut i Robert chętnie ze mną rozmawiał w języku niemieckim. Powiedział, że w Barcelonie spędzi jeszcze jeden sezon" - zdradził niemiecki kierowca Shero dziennikarzom "Faktu".

Chociaż Robert Lewandowski wolał uniknąć rozgłosu, taksówkarz nie mógł powstrzymać się i od razu zadzwonił do przyjaciół, by pochwalić się kursem ze słynnym pasażerem.

"Lewandowski w pewnym momencie poprosił, bym już do nikogo nie dzwonił. A ja to uszanowałem. Ale chciałem się podzielić swoim szczęściem z bliskimi. Podrzuciłem go do hotelu. Nałożył na głowę czapkę z daszkiem, by go nie rozpoznano. Ten dzień na pewno zapamiętam na długo, w końcu wiozłem swojego idola!" - ekscytował się rozmówca tabloidu.

Zobacz też:

Robert Lewandowski mówi o końcu kariery. Gra w reprezentacji go obciąża

Zaczepiła mamę piłkarza. Iwona Lewandowska nie gryzła się w język

Lewandowscy popełniają duży błąd. Nie zdołali tego ukryć. Ekspert nie ma wątpliwości

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Robert Lewandowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy