Teresa Lipowska: Bardzo tęsknię za Romanem
Każdego dnia chce do niego zadzwonić. Właśnie mija rok, jak go pożegnała...
"Rano czy w ciągu dnia chwytam za telefon, by zapytać, co u niego słychać. Chętnie bym do Romka pojechała, poopowiadać mu o tym, co się u mnie wydarzyło. Ale jego już nie ma" - mówi "Dobremu Tygodniowi" ze smutkiem w głosie Teresa Lipowska (81 l.).
Wciąż trudno jej się pogodzić ze śmiercią przyjaciela. Bardzo za nim tęskni, wspomina wspólne chwile, a było ich wiele. Ich przyjaźń to niezwykła rzecz, trwała nieprzerwanie blisko 60 lat.
Najpierw zakolegowali się dwaj studenci szkoły teatralnej, Roman Kłosowski (†89 l.) i Tomasz Zaliwski (†77 l.), mąż Lipowskiej. Później do paczki dołączyły żony.
- Poznałam się z Romkiem w Teatrze Ludowym. Ale na scenie to było koleżeństwo, bez taryfy ulgowej, prywatnie zaś serdeczna przyjaźń. Byłam też w wielkiej zażyłości z żoną Romka, Krysią. Wspaniali ludzie - opowiadała tygodnikowi aktorka.
Przyjaciele regularnie odwiedzali się, czasami jeździli na wspólne wakacje. Kiedy dwoje z ich czwórki odeszło, Tomasz Zaliwski w 2006, Krystyna Kłosowska w 2013 roku, nadal pozostali w bliskich relacjach.
Gdy Roman zaczął mieć problemy z chodzeniem i ze wzrokiem, Teresa odwiedzała go raz w tygodniu. Wiedzieli o sobie wszystko, lubili wspominać.
- Przyjaźń to nie jest jednorazowa pomoc, ale to wieczne zaufanie, wieczne poleganie na sobie - mówi z przekonaniem Lipowska.
Na cmentarzu na Powązkach nie bywa często, bo to dla niej wyprawa przez całą Warszawę. Wciąż dużo pracuje. - To mało istotne, jak często jestem przy jego grobie. Myślę o nim i to jest najważniejsze - mówi "Dobremu Tygodniowi" pani Teresa.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: