Teresa Tuszyńska: Co się stało z gwiazdą filmu "Do widzenia, do jutra"
Kariera Teresy Tuszyńskiej załamała się po tym, jak aktorka znieważyła milicjanta. Przestała dostawać propozycje filmowe. Po samobójczej śmierci ukochanego pogrążyła się w rozpaczy.
Miała zaledwie 18 lat. Przygotowania aktorskiego żadnego. Ale reżyser Janusz Morgenstern nie miał wątpliwości, że to właśnie ona powinna wcielić się w Margueritte, córkę francuskiego konsula w Gdańsku.
Dziewczyna poznaje przystojnego studenta Jacka, którego grał Zbigniew Cybulski i spędza z nim każdą wolną chwilę. On się w niej szaleńczo zakochuje, lecz ona nie odwzajemnia uczucia...
Film "Do widzenia, do jutra" wszedł na ekrany kin w 1960 roku i z miejsca stał się hitem. Teresa Tuszyńska oczarowała wszystkich urodą, gracją i naturalnym wdziękiem. I choć jej głos został zdubbingowany przez Amerykankę, ówczesną żonę Zygmunta Kałużyńskiego, zabieg ten nie odebrał jej samej uroku, a roli magnetyzmu.
Wspólnie z Cybulskim stworzyli duet, który zachwycał widzów nie tylko w Polsce.
- Uwielbiali ich młodzi ludzie na całym świecie - wspominał aktor Włodzimierz Bielicki, który też wystąpił w "Do widzenia, do jutra". Po sukcesie filmu Teresa Tuszyńska stała się niezwykle popularna.
- Była zdolną dziewczyną. Miała to, co w tak wielkiej cenie jest u wybitnych aktorów amerykańskich - są filmowi i tak biologicznie zmysłowi. Mogła zrobić wielką karierę, nawet międzynarodową - mówił reżyser Kazimierz Kutz, który od inicjałów aktorki TT, na wzór Bardotki, wymyślił dla niej pseudonim Tetetka.
Jednak w czasie trwającej 12 lat kariery wystąpiła zaledwie w 9 polskich i 2 czechosłowackich produkcjach. To niezbyt imponujący dorobek. Dlaczego nie sprawdziły się dobre prognozy?
Urodziła się 5 września 1942 roku w ogarniętej wojną Warszawie. Wraz z matką i bratem cudem ocalała z transportu, który jechał do Oświęcimia.
Ojciec, przymusowo wysłany na roboty do Niemiec, wrócił do domu dopiero 2 lata po wojnie, gdy Tereska miała 5 lat. Była niepokornym i zbuntowanym dzieckiem.
W prowadzonej przez siostry felicjanki podstawówce wytrwała tylko półtora roku. Chodziła aż do trzech szkół, a później nie ukończyła Liceum Techniki Teatralnej - została wyrzucona za notoryczne opuszczanie zajęć i oceny niedostateczne.
Lubiła się bawić i tańczyć. Na parkiecie klubu studenckiego Stodoła wypatrzył ją fotoreporter "Expressu Wieczornego". Trafiła na okładki popularnych gazet: "Przekroju" i "Kobiety i życia".
Zamiast się uczyć, zaczęła pracę w Modzie Polskiej, gdzie prezentowała nowe kolekcje odzieżowe. A potem upomniało się o nią kino. Na planie jednego z pierwszych filmów poznała miłość swojego życia, starszego o 17 lat, aktora Adama Pawlikowskiego. Przez pewien czas byli parą, jednak zaskakująco szybko po ich rozstaniu wyszła za jego przyjaciela Jana Zamoyskiego.
Zrobiła to, by wzbudzić w Adamie zazdrość. To właśnie szalona i nieszczęśliwa miłość do Pawlikowskiego miała wpływ na całe jej prywatne i zawodowe życie.
Coraz mniej interesowała ją kariera, bardziej imprezy. Coraz częściej zaglądała też do kieliszka. Małżeństwo z Zamoyskim przetrwało rok i z relacji byłego męża wynikało, że to właśnie alkohol był główną przyczyną ich rozstania.
Tetetka miała ogromne powodzenie u mężczyzn. Szybko wyszła ponownie za mąż za scenarzystę Włodzimierza Kozłowskiego. On często wyjeżdżał, ona znudzona i samotna szukała atrakcji poza domem.
Wtedy to właśnie miał miejsce epizod, który mógł całkowicie zniszczyć jej życie. Pewnego wieczoru znieważyła milicjanta, uderzając go w twarz. Tylko dzięki interwencji oraz wsparciu przyjaciół dostała grzywnę i zaledwie rok więzienia.
Szczęśliwie, na mocy amnestii z okazji XX-lecia PRL-u, za kratki nigdy nie trafiła. Ale cała sprawa definitywnie zakończyła jej drugie małżeństwo i karierę.
Nigdy nie ukrywała, że niezależnie od tego, czyją była żoną, najbardziej interesował ją los Pawlikowskiego.
Po samobójczej śmierci aktora w 1976 roku, pogrążyła się w rozpaczy. Zupełnie zniknęła z oczu znajomym. W 1990 roku po raz trzeci wyszła za kompana od zakrapianych imprez. Zmarła w 1997 roku w wieku 54 lat. Przyczynę śmierci znał jedynie jej trzeci mąż, który odebrał wyniki sekcji zwłok i od tamtej pory zapadł się pod ziemię.
- Cały jej obraz jest nie do zapomnienia. To tak jak zobaczyć wybitne dzieło sztuki, które zostaje utrwalone w pamięci na całe życie - mówił po śmierci Teresy Tuszyńskiej jej starszy brat Bogdan.