Teresa Tuszyńska: Nawet do ślubu szła na rauszu. To straszne, jak nałóg wyniszczył piękną gwiazdę!
Krótka kariera Teresy Tuszyńskiej (†54 l.) zaczęła się według wzorców z Hollywood. I zakończyła także według jednego z nich. Tego najgorszego...
Szczupła, wysoka, wyróżniała się nie tylko urodą, ale i sposobem bycia – była niepokorna i żywiołowa.
Wypatrzył ją na początku 1958 r. w kultowym klubie Stodoła fotoreporter Andrzej Wiernicki. Miała zaledwie 16 lat, ale bez kompleksów szalała na parkiecie wśród starszych od siebie.
Tego wieczoru została wybrana miss karnawałowego balu. „Kiedy zobaczyłem Tereskę po raz pierwszy, byłem jak rażony piorunem” – wspominał.
To był materiał na gwiazdę. Proponuje jej sesję zdjęciową.
Jedna z fotografii trafia na okładkę „Kobiety i Życia”. Bez wiedzy dziewczyny, bo przecież była niepełnoletnia.
Oburzona matka zrobi Wernickiemu awanturę, że namawia córkę do „zwykłej prostytucji”, ale on się tym nie przejmuje.
Po kilku miesiącach znów potajemnie wysyła zdjęcia Tereski, tym razem na konkurs „Film szuka młodych aktorek” w tygodniku „Przekrój”. Dziewczyna wygrywa, pokonując 1200 konkurentek.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Miała wrodzony talent
Nagrodą był udział w filmie Jana Rybkowskiego „Ostatni strzał”. Teresa nie kryła radości, ale jej filmowy debiut skończył się skandalem.
Zdjęcia kręcono na Mazurach. Laureatki konkursu grały wczasowiczki, które miały chodzić z wdziękiem po hotelowym terenie i seksownie opalać się na pomoście.
Tuszyńskiej coś się nie spodobało i w pewnym momencie po prostu zeszła z planu. Do dziś nie wiadomo, dlaczego.
Normalnie jej kariera w filmie byłaby w tym momencie skończona.
Tymczasem ona dostaje oferty sesji zdjęciowych, a kolejną szansę daje jej reżyser Jerzy Zarzycki w swoim „Białym niedźwiedziu” z 1959 r. Rólka góralki Anny była niewielka, ale pozwoliła pokazać się w towarzystwie takich sław, jak Gustaw Holoubek i Adam Pawlikowski (ten ostatni będzie miał zresztą ogromny wpływ na dalsze losy Tuszyńskiej).
To jednak nie rola w „Białym niedźwiedziu”, choć zauważona przez krytyków, uczyniła z Tuszyńskiej kandydatkę na gwiazdę. Tym filmem był reżyserski debiut Janusza Morgensterna „Do widzenia, do jutra” z 1960 r.
Teresa dostaje w nim główną rolę – Francuzki Margueritte, w której zakochuje się Jacek (Zbigniew Cybulski).
Oczarowała widzów nie tylko niezwykłą naturalnością i zniewalającą urodą (porównywano ją do Audrey Hepburn).
Zdaniem wielu krytyków swoją grą przyćmiła wręcz samego Cybulskiego.
Kierownik zdjęć Jan Włodarczyk wspominał po latach: „U niej wszystko było wiarygodne. Była czystą amatorką, jednak doskonale czuła się przed kamerą. Miała jakiś wrodzony talent, pewność siebie”.
Tuszyńska zarobione wtedy u Morgensterna całkiem spore pieniądze jeszcze grzecznie oddała rodzicom, którzy wyremontowali za nie dom.
Mogła dostać znacznie więcej, ale ponieważ nie miała aktorskiego dyplomu (a nawet matury), w rozliczeniach potraktowano ją jako... statystkę.
Podstępny nałóg zawładnął jej życiem. Czytaj dalej na następnej stronie...
Sława ją przytłoczyła
Był to początek jednej z najlepiej zapowiadających się karier w polskim kinie. Spodziewano się, że zostanie zasypana propozycjami występów w kolejnych filmach. wróżono karierę międzynarodową,
Tyle że 18-letniej Teresie woda sodowa zaczęła uderzać do głowy.
"Wbrew pozorom ten debiut filmowy bardzo Tuszyńską skrzywdził. Przez kilka miesięcy realizacji filmu wszyscy traktowali ją jak gwiazdę. Potem, po filmie, który przyniósł jej ogromną popularność, musiała wrócić do szarej rzeczywistości, w której nie za bardzo potrafiła się odnaleźć" – próbował wyjaśniać operator Jan Laskowski.
Niemal z dnia na dzień stała się sensacją artystycznej elity stolicy. Wciągnęło ją tutejsze życie towarzyskie.
"Miała nowych przyjaciół i znajomych: silną paczką podbijali warszawskie lokale” – opisuje Mirosław J. Nowik w książce „Tetetka. Wspomnienia o Teresie Tuszyńskiej”.
Wtedy też w jej życiu pojawia się alkohol, coraz więcej alkoholu.
Dopiero co rozpoczęta kariera zaczyna się sypać.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Najpierw rezygnuje z przynoszącej prawdziwe pieniądze pracy modelki w Modzie Polskiej. Sprawia wrażenie, że na niczym jej już nie zależy.
Roman Polański próbuje jej załatwić filmowy angaż w Paryżu, Francuzi przysyłają specjalną negocjatorkę, ale Tuszyńska na spotkanie nie przyjdzie.
Odrzuca też propozycje z Austrii, Włoch. Także rodzimi filmowcy coraz mniej chętnie chcą z nią współpracować.
Bo jest niepunktualna, bo może przyjść na plan nietrzeźwa, albo nie przyjść wcale. I do tego te problemy z prawem.
Kiedyś Tuszyńska wywołała awanturę z milicjantem, gdy po jednej z premier przyjechała pod SPATiF taksówką, za którą nie była w stanie zapłacić.
"Dała mu w mordę, aż mu czapka spadła” – wyjaśniał jej bliski przyjaciel Kazimierz Kutz.
Została skazana na rok więzienia i 3 tys. złotych grzywny, ale się jej upiekło, bo akurat władza ogłosiła amnestię z okazji 20-lecia PRL.
Jej związki kończyły się tragicznie. Czytaj dalej na następnej stronie...
Niszczyła każde uczucie
W ślad za karierą w rozsypkę idzie też życie osobiste. Powodzenie u mężczyzn zawsze miała ogromne, ale każde uczucie kończyło się dramatycznie. Pierwszym, który się o tym przekonał, był wspomniany już Adam Pawlikowski, poznany na planie „Białego niedźwiedzia”.
To on w „Popiele i diamencie” Wajdy zapalał kieliszki ze spirytusem w słynnej scenie ze Zbigniewem Cybulskim. Gdy się spotkali, był dwa razy starszy od Teresy (miał 34 lata), ale nie przeszkodziło mu to zawrócić jej w głowie.
Kazimierz Kutz próbował analizować: "Jej wieloletni dramat polegał na tym, że Pawlikowski ją uwiódł. Ona się śmiertelnie zakochała. A potem całe życie robiła wszystko, by Pawlikowski się w niej zakochał. Wtedy mogłaby go rzucić, tak jak kiedyś on rzucił ją”.
Zrobiła to w wyjątkowy sposób. Chcąc dokuczyć Pawlikowskiemu, poślubiła... jego bliskiego przyjaciela, grafika Jana hrabiego Zamoyskiego.
Ślub brała na rauszu. "Po prostu wzięła z ulicy jakiegoś taksówkarza na świadka i udali się z Zamoyskim do Urzędu Stanu Cywilnego" – opowiadał Kazimierz Kutz.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Potem umówiła się z Pawlikowskim w restauracji i przedstawiła dopiero co poślubionego męża.
Pawlikowski ponoć wybiegł wtedy do toalety i zwymiotował. Hrabia z Tuszyńską wytrzymał zaledwie rok.
Po latach przyznał, że nie poradził sobie z nałogiem alkoholowym żony.
"Bywała w bardzo dziwnych miejscach, gdzie normalnie ludzie nie chodzili. Jeździła tam na picie" - wyjaśniał.
Dłużej walczył o Teresę jej drugi mąż, specjalista od dubbingu Włodzimierz Kozłowski. Ale i on nie dał rady.
Rozstali się po 10 latach. Przez cały ten czas aktorka nie zapomniała o Pawlikowskim. Niestety, on w tym czasie walczył już ze swoimi demonami.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Oskarżony o współpracę z UB, przestał dostawać propozycje zawodowe, zachorował na cyklofrenię, trafił do szpitala psychiatrycznego.
W 1976 r. skoczył z okna swego mieszkania na 8. piętrze. Na wieść o śmierci ukochanego Tuszyńska jeszcze częściej zaczęła zaglądać do butelki w coraz bardziej szemranym towarzystwie.
W 1990 r. zapomniana już gwiazda poślubiła robotnika budowlanego Jana Perzynę.
Nie przypominała już wtedy pięknej dziewczyny z ekranu. Przybrała na wadze, nosiła okulary.
Zmarła 19 marca 1997 r. Miała 54 lata. Pogrzebem musiał zająć się jej brat, bo małżonek nie miał pieniędzy.
Zagrała tylko w 11 filmach.
"Jej nieszczęście polegało na tym, że jak piękny motyl wpadła w to środowisko kompletnie nieprzygotowana. Ten świat ją wciągnął, a potem zniszczył” – podsumował Kazimierz Kutz.
***