To jednak nie były plotki o Barcisiu. Takie wieści i to po 40 latach

Film "Znachor" z 1981 roku uchodzi już za dzieło kultowe. Obraz, w którym zagrali Jerzy Bińczycki, Anna Dymna, Tomasz Stockinger, Bożena Dykiel, Piotr Fronczewski i Artur Barciś po upływie ponad czterech dekad od premiery, nadal cieszy się ogromną popularnością.

Platforma Netflix zdecydowała się na odważny krok i postanowiła ponownie zekranizować powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Do roli Antoniego Kosiby, który okazuje się później profesorem Wilczurem zaangażowała Leszka Lichotę. Zakochaną parę Marysię i hrabiego Czyńskiego zagrają Maria Kowalska i Ignacy Liss. 

Dużym ukłonem produkcji dla poprzedniej wersji "Znachora" jest zatrudnienie Artura Barcisia. W filmie Jerzego Hoffmana aktor, wówczas 25-letni, zagrał Wasylka, który w wyniku upadku z drabiny i następnie źle zrośniętych kości po złamaniu nóg, nie mógł chodzić. Kosiba podejmuje się przeprowadzić operację Wasylka, podczas której ponownie łamie mu kości i prawidłowo je nastawia. Dzięki temu zabiegowi Wasylko może chodzić, a Kosiba zyskuje sławę znachora.

W nowym "Znachorze", który będzie miał premierę 23 września, Artur Barciś pojawi się znowu. Tym razem nie zagra oczywiście Wasylka. Aktor wcieli się w rolę kamerdynera w pałacu Czyńskich. To on będzie bezskutecznie powstrzymywać Marysię przed spotkaniem z młodym hrabią.  

Czy jeszcze ktoś ze starej obsady pojawi się w "Znachorze" reżyserowanym przez Michała Gazdę? O tym przekonamy się już pod koniec września, kiedy film zostanie udostępniony widzom na platformie Netflix.

Zobacz też:

Artur Barciś oraz Anna Seniuk na ranczu Emilki. Podzieliła się opinią o nich 

Artur Barciś komentuje plotki o apostazji. Gwiazdor "Miodowych lat" wściekły

Artur Barciś wyznał to po niemal 40 latach małżeństwa. Wielki cios dla żony