To on przed laty badał sprawę Iwony Wieczorek. Wygłosił zaskakującą tezę
Iwona Wieczorek zaginęła ponad 12 lat temu, ale nadal nie udało się ustalić, kto dokładnie za to odpowiada. Inspektor Marek Dyjasz, który przed laty badał sprawę, uważa, że działania, które obecnie są prowadzone w rejonie Zatoki Sztuki, wcale nie muszą mieć związku z zaginioną 19-latką. Policjant wygłosił zaskakującą tezę.
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku, wkrótce po opuszczeniu jednej z sopockich dyskotek. Z ustaleń śledczych wynika, że 19-latka pokłóciła się ze znajomymi w Dream Clubie, po czym wyszła z lokalu i udała się do domu. Ostatnie nagranie z miejskiego monitoringu przedstawia idącą promenadą nastolatkę, za którą podąża człowiek, określany potocznie jako "mężczyzna z ręcznikiem" lub "mężczyzna z marynarką". Po latach udało się ustalić tożsamość przechodnia i potwierdzić, że nie miał on żadnego związku z zaginięciem Iwony Wieczorek.
Prokuratura postawiła aż trzy zarzuty Pawłowi P., który przed laty był znajomym Iwony Wieczorek. Zarzut dotyczący narkotyków usłyszała również jego partnerka, Joanna S. Para od lat była uznawana za kluczowe postaci w śledztwie dotyczącym zaginięcia 19-latki. Gdy w grudniu zeszłego roku policja zaczęła prowadzić akcję poszukiwawczą na terenie Zatoki Sztuki, pojawiła się nadzieja, że sprawa nareszcie zostanie rozwiązana. Jak na razie, nie doszło jednak do przełomu.
Przed laty w śledztwo dotyczące zaginięcia Iwony Wieczorek zaangażowany był insp. Marek Dyjasz, były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji. W jednym z wywiadów dla PAP mężczyzna stwierdził, że w jego opinii nastolatka po wyjściu z klubu trafiła do parku Reagana, a następnie wsiadła do samochodu osoby, "którą musiała znać". Teraz Marek Dyjasz udzielił kolejnego wywiadu, w którym podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat wciąż toczącego się dochodzenia.
Inspektor Marek Dyjasz przed laty osobiście uczestniczył w badaniu sprawy Iwony Wieczorek. Choć od tego momentu minęło sporo czasu, mężczyzna nie liczy na przełom. W rozmowie z Wirtualną Polską stwierdził, że nie spodziewa się, aby na terenie Zatoki Sztuki odkryto ciało 19-latki.
"Nie spodziewam się przełomu. Gdyby coś znaleźli, i byłoby to istotne dla śledztwa, to przypuszczam, że już byłyby zatrzymania. Nie mam pojęcia, czego prokuratura tam szuka. To miejsce było nieużytkiem z podupadłym domem w momencie zaginięcia Wieczorek. Tam każdy mógł wejść i spotkać się w celach, chociażby kryminalnych. To było idealne miejsce, żeby popełnić przestępstwo. Ale czy pozbawić życia Iwonę Wieczorek i ją tam zakopać? Wątpię. Przecież tam wykonano generalny remont, pracownicy na pewno by wtedy coś odkryli" - mówił insp. Marek Dyjasz w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
W opinii policjanta ostatnie działania służb w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek wcale nie muszą być ze sobą powiązane. Mężczyzna przypuszcza, że rozpoczęta akcja ma charakter długofalowy. Z drugiej strony, zastanawiające wydaje się, wykorzystanie w śledztwie niezwykle kosztownego sprzętu.
"Przypuszczam, że działania wokół Pawła P. i te, które mają miejsce w "Zatoce Sztuki", po prostu zbiegły się w czasie. Prokuratura jest bardzo oszczędna w swoich informacjach. Ale moim zdaniem te wątki zostaną niedługo rozdzielone. Być może prokuratura na kanwie Iwony Wieczorek znalazła nowe informacje w związku z działalnością półświatka przestępczego, działającego w tamtych czasach. Kiedyś powiedziałbym, że trwa tam "inspiracja operacyjna" - czyli wzbudzanie tych, którzy mają coś na sumieniu, do podjęcia działań, które mogą być wykorzystane później przy śledztwie. Ale z drugiej strony, czynności policji i prokuratury są prowadzone z bardzo dużym rozmachem. Za dużo jest specjalistycznych działań, które bardzo dużo kosztują" - tłumaczył insp. Marek Dyjasz w rozmowie z Wirtualną Polską.
Insp. Marek Dyjasz jest bardzo ostrożny w ferowaniu wyroków. Jego zdaniem postać Pawła P. wcale nie musiała być blisko związana z Zatoką Sztuki. Zauważył, że w obecnej sytuacji trudno będzie znaleźć nową informację, która całkowicie odmieni śledztwo. Policjant przypomniał także, że historia, która rozegrała się ponad 12 lat temu, mogła być bardzo prosta. Duże zainteresowanie medialne sprawiło jednak, że zaczęła żyć własnym życiem.
"Ja czuję, że to jest normalna sprawa, niepodszyta grubszym kalibrem. Sprawa zrobiła się medialna, dlatego prokuratura szczelnie trzyma zasłonę tajemnicy o wynikach działań, albo wersjach, które przyjęli. Kiedy przeczytałem kolejny wywiad z dziewczynami, które pracowały w klubie, tylko uśmiechnąłem się pod nosem. Wiadomo, że w klubach pojawiają się różni ludzie, którzy mają różne interesy i intencje" - mówił insp. Marek Dyjasz w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Zobacz też:
Paweł P. usłyszał zarzut ws. Wieczorek. Adwokat nie zgadza się z decyzją
Co łączyło Iwonę Wieczorek i "Krystka" z Zatoki Sztuki? Więcej, niż wszystkim się wydaje