Tokio 2020 Tomasz Lis komentuje na Twitterze: „Dziewczyny noszą, co im się podoba”
Tomasz Lis użył argumentów nie do obrony. Twierdzi, że sportsmenki, którym PKOL każe występować w majtkach, zamiast w szortach, ubierają się tak, bo lubią. „To gust, nie seksizm”.
Tegoroczne Igrzyska Olimpijskie w Tokio wywołały gorącą dyskusję na temat rażących dysproporcji pomiędzy narzucanymi przez działaczy strojami sportowymi kobiet i mężczyzn. Zawodniczki skarżą się, że czują się, jakby ktoś je wysłał na boisko w samej bieliźnie.
Norweskie plażowe piłkarki ręczne podczas Mistrzostw Europy, rozgrywanych w lipcu z Warnie, postanowiły założyć stroje, w których czuły się komfortowo i podjęły grę ubrane w szorty. Teraz muszą zapłacić 1500 euro kary za to, że nie wyszły na boisko w majtkach odsłaniających pośladki. W siatkówce halowej zawodniczkom po kilku latach protestów udało się przeforsować zmianę regulaminowego stroju, ale w innych dyscyplinach nadal bywa trudno.
Uwagę na to zwróciła dziennikarka "Newsweeka", Dominika Długosz, ilustrując swoje spostrzeżenie zdjęciem polskiej sztafety mieszanej, która w Tokio zdobyła złoty medal. Jak zauważyła Długosz:
Na pytanie postanowił odpowiedzieć jej Tomasz Lis. Na początek niegrzecznie dał do zrozumienia, że Dominika zajmuje się wydumanymi i nieistotnymi problemami. Następnie rozwinął swoją wypowiedź, dowodząc, że nie ma bladego pojęcia, o czym pisze:
Komentujący grzecznie zwrócili mu uwagę na to, że owszem, dziewczyny noszą to, co się podoba, z tym że nie im, tylko działaczom sportowym, wśród których przeważają mężczyźni, a kwestię strojów sportowców i sportsmenek szczegółowo regulują regulaminy, co wyklucza dowolność stroju, przy której upiera się Lis. A jeśli już mowa o gustach, to najmniej brany jest pod uwagę gust samych zawodniczek, które wcale niekoniecznie chcą pokazywać milionom widzów połowę swoich pośladków.
Tomasz jakoś dyskusji nie podjął… Może zorientował się, że jego argumenty są nie do obrony?