Tomasz Komenda pochowany w samotnym grobie na wrocławskim cmentarzu
Tomasz Komenda został pochowany na cmentarzu komunalnym we Wrocławiu, bez obecności księdza. Jego mogiła znajduje się w sporej odległości od grobów spoczywających na tym samym cmentarzu krewnych od strony matki. Niesłusznie skazany na 25 lat więzienia mężczyzna, zmarł 21 lutego 2024 roku po długiej walce z rakiem. Miał zaledwie 46 lat.
Pogrzeb Tomasza Komendy rozpoczął się 26 lutego 2024 roku o godzinie 12 w kaplicy cmentarza komunalnego przy ul. Kiełczowskiej 90 we Wrocławiu.
Uroczystości pogrzebowe miały charakter świecki, co oznacza, że zostały poprowadzone nie przez kapłana, lecz mistrza ceremonii. Komenda zmarł 21 lutego. Przyczyną śmierci była choroba nowotworowa.
Niespełna 6 lat wcześniej, 16 maja 2018 roku został uwolniony przez Sąd Najwyższy od zarzutu zabójstwa Małgorzaty Kwiatkowskiej w podwrocławskich Miłoszycach.
W toku postępowania wyszło na jaw, że śledztwo było najeżone błędami. Reprezentujący niesłusznie skazanego mężczyznę mecenas Zbigniew Ćwiąkalski wniósł o wypłatę odszkodowania.
W lutym 2021 roku Sąd Okręgowy w Opolu przyznał mu 811 533 zł i 12 groszy tytułem odszkodowania i 12 mln złotych zadośćuczynienia za 18 lat niesłusznie spędzonych w więzieniu.
Kiedy Komenda do niego trafił, miał zaledwie 23 lata. Bulwersujące szczegóły śledztwa wyszły na jaw dopiero z czasem. Zaszczuty przez śledczych mężczyzna, który w momencie aresztowania miał zaledwie podstawowe wykształcenie i zarabiał na życie myciem samochodów, został zmuszony do podpisania obciążających go zeznań.
W trakcie postępowania apelacyjnego okazało się, że nie miał świadomości, co podpisuje, zwłaszcza że policjanci zapewnili go, że po złożeniu podpisu wyjdzie na wolność i już nikt nie będzie go nękał.
Jak wspominał w rozmowie z „Faktem” Remigiusz Korejwo, emerytowany oficer, odpowiedzialny za wznowienie śledztwa w tak zwanej sprawie miłoszyckiej, było jasne, że postępowanie było prowadzone w pośpiechu:
„Jako policjantowi, mającemu doświadczenie w sprawach dotyczących przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu, nie podobało mi się, że w tej sprawie został zatrzymany jeden z dwóch lub trzech domniemanych sprawców. Młody chłopak został zatrzymany, nie wskazuje współwinnych, zostaje skazany na 25 lat więzienia i idzie siedzieć”.
Wiosną ubiegłego roku narzeczona Tomasza Komendy, Anna Walter ujawniła, że zdiagnozowano u niego chorobę nowotworową.
Sam Komenda ujawnił prawdę w rozmowie z Ewą Wilczyńską, autorką wydanej we wrześniu ubiegłego roku książki „Dziewczyna w czarnej sukience”, poświęconej sprawie miłoszyckiej. Był wtedy pełen nadziei na wyzdrowienie. Jak wyznał:
„Leczę się, jestem na chemii, włosy już mi odrosły. Żyję, z tym że był rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji się nie nadawał. Ciężko mam. (…) Już należałoby mi się trochę spokoju”.
Niestety, rak okazał się nie do wyleczenia. Jak dawała do zrozumienia osoba z otoczenia Tomasza Komendy, nawet światowej sławy specjaliści z kliniki w Heidelbergu rozłożyli ręce. Komenda zmarł w wieku zaledwie 46 lat.
Zmarłego we wzruszających słowach wspominała jego bratanica. Przytoczyła jedną z ostatnich rozmów, jakie odbyli:
"Tomek nigdy nie uważał się za celebrytę. Kilka tygodni przed śmiercią pytał "co ja mam zrobić, gdy wyzdrowieję?". To proste - pojedziesz na wakacje. Kochany Tomku, dziękujemy, że mogliśmy tę drogę przejść razem z tobą. Zostawiłeś kilka nieskończonych spraw, ale my je dokończymy. Prosimy tylko, byś nam stamtąd pomagał. Nie jesteś tam, gdzie byłeś, ale jesteś wszędzie, w naszych sercach".
Zobacz też:
Dramatycznie relacjonuje ostatnie chwile Komendy. Mamy i braci nie było przy nim, gdy umierał
