Tomasz Lis boi się, że przytyje!
Tomasz Lis (48 l.) chciałby pofolgować sobie przy świątecznym stole, ale nie może. Ma tendencję do tycia...
W całym domu pachnie świątecznym ciastem i pieczonym indykiem. Hanna Lis (44 l.), niczym prawdziwa królowa kuchni, wyczarowuje swojej rodzinie przepyszne przysmaki. Niestety jej małżonek Tomasz Lis nie może zanadto pofolgować sobie przy stole. Od kilku tygodni, by dać odpocząć organizmowi po udziale w maratonie warszawskim, biega znacznie mniej niż zwykle. A brak aktywności ma dla niego nieprzyjemne konsekwencje.
- Jak nie biegam, to tyję - wyznał na swoim blogu na portalu NaTemat. - Zacząłem biegać, bo czułem się jak piłka lekarska. Zwyciężał we mnie owal, wylewałem się przez pasek od spodni, wyglądałem, a fuj, nieapetycznie - stwierdził.
Nie chcę być znowu owalem
Młodzieńczą, szczupłą figurę Lis utrzymuje na co dzień dzięki intensywnym treningom (biega ok. 80 km tygodniowo) i racjonalnej diecie. Tuż przed startem w maratonie, dieta staje się restrykcyjna. - Nienawidzę tego przedmaratońskiego reżimu, który każe odmawiać sobie dokładnie tego, na co mam ochotę. Ale czy mam odmawiać sobie tego zawsze? Chcę sernika, który uwielbiam, najlepiej w potężnych ilościach. Chcę lodów, w dużych ilościach. Chcę piwa. Chcę jeść wieczorem. Bo to najbardziej smakuje. Do cholery, nie chcę być bez przerwy mnichem - żali się gwiazdor.
Czytelników bloga pyta o sposób na utrzymanie stałej wagi w okresie tzw "roztrenowania", który właśnie przechodzi. - Może jakiś trener albo dietetyk mi doradzą? - apeluje. Internauci sypią poradami jak z rękawa. Jedni radzą trening na siłowni, jazdę na rowerze, masaże odchudzające. Inni zwracają uwagę, że lepiej pogodzić się z faktem, że zimą po prostu mamy tendencję do tycia niż odmawiać sobie wszystkiego.
- Przynajmniej w święta Tomek powinien sobie odpuścić i przestać kontrolować wagę - mówi osoba z otoczenia dziennikarza. - Hani będzie przykro, jeśli nie skosztuje jej pyszności - kwituje.