Tomasz Lis dalej brnie. Aktualna wersja? Owszem, opowiadał sprośne dowcipy, ale z pewnością wszystkim się podobały!
Tomasz Lis od jakiegoś czasu nie schodzi z czołówek wszystkich mediów. Wszystko za sprawą oskarżeń o mobbing i molestowanie, przez które został zwolniony z funkcji redaktora naczelnego "Newsweeka". Każdego kolejnego dnia na światło dzienne wychodzą kolejne wątki sprawy - najnowszy dotyczy molestowania pracownicy, której wysyłał dwuznaczne smsy. Pojawił się też wątek homofobicznych i seksistowskich żartów na kolegiach, ale tu Lis na Twitterze stawia sprawę jasno - może i żartował, ale wszystkim się podobało! Mógłby wreszcie zamilknąć?
Tomasz Lis i mobbing to słowa używane chyba najczęściej w polskich mediach w ostatnich kilku tygodniach. Nic dziwnego - afera wybuchła i nic nie wskazuje na to, by miała szybko ulegać wyciszeniu - wręcz odwrotnie. Codziennie są ujawniane coraz nowsze wątki afery. Oprócz mobbingu pojawiają się też zarzuty o molestowanie - czy to poprzez "demonstrowanie uścisku", czyli obłapianie dziewczyny na kolegium bez jej zgody, czy też o smsy wysyłane do pracownicy, których wydźwięk wydaje się jednoznacznie nieodpowiedni.
Tomasz Lis: To dlatego odszedł z "Newsweeka". Młoda pracownica w tle. Znany dziennikarz: "Informację potwierdziłem w trzech źródłach"
Dziennikarz Michał Krzymowski postanowił zabrać głos i w swoim tekście przekonuje, że brał udział w około 300 kolegiach z Lisem i nigdy mobbingu nie doświadczył. Zaznaczył też, że pracował w "Newsweeku", w dziale politycznym, w latach 2012-2018. W swoim tekście w "Wyborczej" wyraźnie zaznaczył, że jego doświadczenia w żaden sposób nie przekreślają ani nie podważają doświadczeń osób - głównie kobiet - które obecnie ujawniają swoje "wrażenia" z pracy w "Newsweeku". Tego jednak najwyraźniej już Tomasz Lis nie doczytał, za to zafiksował się na fragmencie o tym, że może i owszem, opowiadał seksistowskie dowcipy, ale nikt nie miał nic przeciwko...
Być może wrażenie Tomasza Lisa o tym, że jego żarty są bardzo śmieszne i nikt nie ma nic przeciwko brało się z tego, że pracownicy redakcji byli zastraszeni i przez jego mobbingowe zachowania nikomu nie przyszło do głowy, by otwarcie zwrócić mu uwagę... Wszak świadkowie i byli pracownicy Lisa wypowiadając się o pracy z nim mówią gównie o "zmowie milczenia" i "toksycznej atmosferze".
Czy takie okoliczności sprzyjały zwróceniu uwagi przełożonemu, że jego żarty nie są na miejscu? Cóż, to pytanie pozostawimy otwarte, ale odpowiedź jest raczej oczywista..