Tomasz Lis już nie będzie bezrobotny. Założył własny "tajemniczy" biznes
Tomasz Lis po odejściu z "Newsweeka" w atmosferze skandalu, którego szczegóły nie zostały dotychczas wyjaśnione, nie wspominał o nowym zajęciu. Dziennikarz zajął się swoim zdrowiem, bowiem niedawno przeszedł poważną operację kardiologiczną, a wcześniej wylądował w szpitalu, ponieważ miał czwarty już z kolei udar. Okazuje się jednak, że nie siedział z założonymi rękami. Planował założenie własnego biznesu... wydawnictwa.
Tomasz Lis dochodzi do siebie po trudnej i skomplikowanej operacji serca. Podczas badań, lekarze wykryli u dziennikarza "dziurę w sercu" i musiał natychmiast trafić na stół.
Udało się uratować zdrowie Lisa, choć nie było to proste zadanie. Wcześniej przeszedł bowiem czwarty udar, który był efektem ogromnego wysiłku fizycznego podczas maratonu. Przypomnijmy, że Tomasz Lis wyjechał do Chicago, by wziąć udział w biegu, a po powrocie do Polski bardzo źle się poczuł.
Na szczęście te problemy zdaje się, że powoli zaczynają odchodzić w zapomnienie. Lis wraca do zdrowia w domu, razem ze swoim nowym przyjacielem, szczeniakiem Lutrem.
Po 10 latach na stanowisku redaktora naczelnego "Newsweeka" Tomasz Lis odszedł w atmosferze skandalu i oskarżeń o mobbing. Do dzisiaj nie znalazł sobie nowego zajęcia. Firma Ringier Axel Springer Polska, która w trybie natychmiastowym rozwiązała z nim umowę, nigdy nie odniosła się do powodów tej decyzji.
Pojawiły się natomiast publikacje, w których cytowano wypowiedzi byłych podwładnych Lisa. Wirtualna Polska opisała, do jakich sytuacji miało dochodzić w redakcji "Newsweeka", jednak żadna z osób nie chciała wystąpić pod nazwiskiem.
"To jest człowiek mściwy", "wciąż bardzo potężny", "zdolny zaszkodzić każdemu, kto mu podpadnie", "szef chętnie i często mówi, że jak się komuś nie podoba, to może wypier***ać" - mówili w rozmowie z Wirtualną Polską.
Z kolei jedna z pracownic tak opisywała redakcyjne kolegia: "Te kolegia są w naszej pracy najgorsze. Wszystko zależy od tego, w jakim nastroju będzie szef. Jeśli w dobrym, to zacznie opowiadać świńskie, pełne seksualnych odniesień kawały i wszyscy odetchną z ulgą".
Wszystkim oskarżeniom Tomasz Lis stanowczo zaprzeczył: "Żadne wyszydzanie wyglądu czy ubioru nie miało miejsca, bo - poza wszystkim - są to kwestie, które zupełnie mnie nie interesują. Równie kategorycznie zaprzeczam, by dochodziło do gnębienia, prześladowania czy zastraszania kogokolwiek. Nie jest prawdą, że "część pracowników informowała mnie, że była mobbingowana".
I dodał, że w październiku 2018 roku po serii maili z TVP Info do pracowników firmy RASP z pytaniem o ewentualne zachowania mobbingowe Tomasza Lisa, sam zwrócił się z prośbą o wszczęcie w tej sprawie postępowania wyjaśniającego. "Po czterech miesiącach poinformowano mnie, że komisja nie stwierdziła żadnych moich zachowań mobbingowych" - kwituje.
Sprawa z czasem przycichła, a kontrola PIP w RASP wykazała jedynie, że procedury anytymobbingowe w firmie działały sprawnie.
Ostatnio Tomasz Lis pochwalił się na Instagramie, że zakłada własny biznes - wydawnictwo: "Ważne miejsce moich ostatnich spotkań - drukarnie. Już za kilka tygodni ruszy zakładane przeze mnie wydawnictwo TOMY. Plan wydawniczy tworzy się szybko. Start wkrótce".
Dodał, że nie przewiduje żadnych zbiórek na ten cel, ponieważ ma wrażenie, iż ostatnio apetyt ludzi na nie znacznie spadł, zwłaszcza po przykrych doświadczeniach zbiórek na projekty, których efektów nikt na swoje oczy nie widział. "Będę więc radził sobie sam" - podsumował.
Tomasz Lis nie zdradził jednak, jakie tytuły zamierza wydawać i jaka tematyka go interesuje. Nie chciał mówić o szczegółach, wszystko trzyma w tajemnicy. "To jeszcze nie ten czas" - powiedział w rozmowie z "Presserwisem".
***
Zobacz także:
Zaskakujące wieści po operacji Tomasza Lisa. Doszło do kłótni z lekarzem
Córka Lisa nie wytrzymała. Stanęła w obronie ojca. Dostała potworną wiadomość!