Reklama
Reklama

Tomasz Marzec zwolnił się z nowej TVP zaledwie po ośmiu dniach. Wyjawił kulisy odejścia

Tomasz Marzec, były dziennikarz TVN-u, dołączył do Telewizji Polskiej w grudniu ubiegłego roku. Nie zagrzał jednak długo miejsca w redakcji programu informacyjnego "19.30", bowiem ledwie po tygodniu postanowił odejść. Teraz postanowił zdradzić, co zmotywowało go do podjęcia takiej decyzji. Mówi o chaosie i przekraczaniu granic.

Tomasz Marzec zwolnił się z TVP po ośmiu dniach

Tomasz Marzec dołączył do redakcji programu "19.30" w grudniu. Zdecydował się na taki krok po rozmowach z redakcyjnym kolegą z TVN-u, Pawłem Płuską.

"Praktycznie od razu zdecydowałem, że tak. Nie byłbym w stanie spokojnie oglądać telewizji i tego, co się tam dzieje, wiedząc, że mogłem w tym uczestniczyć" - powiedział Marzec w rozmowie z Przemkiem Guldą, dziennikarzem Wirtualnej Polski.

Okazało się jednak, że nie była to dobra decyzja, bowiem dziennikarz przepracował w TVP ledwie osiem dni. Na początku miał być reporterem "19.30", jednak zakres jego obowiązków miał się z czasem zwiększać. Na pytanie o to, jakie miał oczekiwania wobec przejścia do TVP, odpowiedział dość wymownie.

Reklama

"Pewnie takie, jak wszyscy, że "wreszcie będzie przepięknie, wreszcie będzie normalnie". Naiwny może byłem. Spodziewałem się chaosu, zastałem chaos. Byłem jednak przekonany, że idziemy tam z jakimś planem, ale go nie poznałem" - mówił dziennikarz Wirtualnym Mediom.

Tomasz Marzec zdradza powody odejścia z TVP

Tomasz Marzec ma również uwagi wobec organizacji pracy w redakcji. Ze względu na problemy techniczne, jego pierwszy materiał nie ujrzał światła dziennego.

""Spadł" z przyczyn technicznych. Takie ryzyko jest zawsze, to się po prostu zdarza. Mogę mieć tylko pretensje o to, że nie zrobiono nic, żeby to ryzyko zminimalizować. Było oczywiste, że pierwszego dnia będzie ono ogromne. Skupiono się na sprawach widowiskowych, ale nieistotnych. Nie poszedłem tam robić z siebie kombatanta i bohatera, poszedłem robić materiały" - mówił.

Tomasz Marzec zdradził, jaka była bezpośrednia przyczyna jego odejścia z TVP po zaledwie ośmiu dniach.

"Odszedłem po bardzo ostrej wymianie zdań na zasadniczy dla mnie temat - granic ingerencji wydawcy w materiał reportera. Zgłosiłem Pawłowi Płusce i Grzegorzowi Sajórowi swoje wątpliwości, w odpowiedzi dostałem mało elegancką sugestię - tak to nazwijmy - żebym się zwolnił. Więc się zwolniłem. To tyle" - podsumował.

Potem poszło już z górki. Dziennikarz złożył wypowiedzenie i po prostu przestał przychodzić do pracy. Po tygodniu zdecydował się na podjęcie pewnych kroków, w końcu chciał rozwiązać umowę. Jak się okazuje, nie było to łatwe.

"Udało się chyba po dwóch tygodniach. Ale generalnie nikogo nie obchodziło, dlaczego się zwalniam, raczej: jak szybko i bezboleśnie rozwiązać umowę. "A jak się uspokoi, to dostanę coś innego" - rzucono jedynie i tak to mniej więcej wyglądało. Ja mam co robić, ale obawiam się, że setki osób pracujących w TVP żyją od dwóch miesięcy w całkowitej niepewności. Tak że dlatego dziś o tym mówię. Żaden moment dziejowy nie uzasadnia braku szacunku do innych" - wyznał Tomasz Marzec.

Po odejściu z TVP dziennikarz postanowił wrócić do tego, co lubi najbardziej.

"Napisałem książkę o tym, skąd się biorą przydrożne kapliczki, wysłałem do wydawcy, czekam z nadzieją. To są dopiero niezwykłe historie..." - podsumował.

Po rozmowie z Tomaszem Marcem, Wirtualna Polska poprosiła o rozmowę Pawła Płuskę, szefa "19.30". Ten jednak nie chciał skomentować sprawy. 

Zobacz także:

A jednak to nie były plotki. Wiadomo, jaka przyszłość czeka popularne programy TVP

Były reporter TVN24 nagle zniknął z anteny "19:30". Na jaw wyszły niespodziewane kulisy

Gwiazdor TVN zastąpi Holecką w "Wiadomościach"? Sensacyjne wieści z Woronicza

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy