Tomasz Preniasz-Struś: Od kłótni do śmierci
Tomasz Preniasz-Struś (48 l.) zdobył popularność rolami w filmach "Młode wilki" czy "Żegnaj, Rokefeller". Jego życie legło w gruzach po tym, jak został oskarżony o znęcanie się nad matką. Pobita kobieta zmarła kilka dni później.
Miał zaledwie 37 lat, za sobą ponad 30 ról w filmach i serialach, a przed sobą świetlaną aktorską przyszłość, gdy wydarzyło się coś, co na zawsze zmieniło jego życie.
Aktor najchętniej cofnąłby czas, byle tylko nie dopuścić do tragedii, którą zgotował Teresie, swojej rodzicielce. Starał się być troskliwym i kochającym synem. I bywały dni, że ta sztuka mu się udawała, ale pod warunkiem, że był trzeźwy.
- Niestety, gdy na stole pojawiały się napoje wysokoprocentowe, zmieniał się z każdym wypitym kieliszkiem. Bywało, że stawał się kimś innym, obcym, nieprzewidywalnym, z kim lepiej było nie zadzierać, nie wchodzić mu w drogę - zdradza jeden z jego znajomych. Wtedy nikt nie przypuszczał, że kiedyś to właśnie alkohol pchnie go do potwornej zbrodni.
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w sierpniu 2006 r. w niewielkim Węgorzewie położonym w pobliżu Jeziora Mamry, gdzie aktor przyjechał z Warszawy na pogrzeb ojca. Do czasu załatwienia formalności związanych z podziałem majątku zatrzymał się u mamy. Wkrótce okazało się, że nie był to dobry pomysł.
Codzienność we dwoje nie tylko nie dawała im radości, ale wręcz stała się dla nich uciążliwa. By ją znieść, sięgali po alkohol. To on sprawił, że dzień stawał się podobny do dnia. Oboje nawet nie zauważyli, że wraz z upływem czasu, ich relacje stały się coraz bardziej napięte.
Niegroźne przepychanki słowne zamieniły się w karczemne awantury, do których wkrótce doszły rękoczyny. Rodzinne scysje i coraz liczniejsze siniaki na ciele pani Teresy zaniepokoiły przerażonych sąsiadów. To oni powiadomili w końcu policję. Gdy stróże prawa weszli do domu właścicielki, zastali kompletnie pijanego Tomasza oraz poturbowaną i nietrzeźwą matkę aktora.
- Nikt mnie nie pobił, sama się przewróciłam. A płaczę, bo mi mąż zmarł tydzień temu - miała powiedzieć właścicielka lokum. Kilka dni później Ośrodek Opieki Społecznej dostał anonimowe zgłoszenie o fatalnym stanie zdrowia pani Teresy.
Informacja się potwierdziła i nieprzytomną kobietę natychmiast przewieziono do szpitala. Niestety, na ratunek było już za późno. Kobieta nigdy nie odzyskała przytomności. Zmarła kilka dni później.
Preniaszowi-Strusiowi natychmiast postawiono zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad członkiem rodziny oraz pobicia go ze skutkiem śmiertelnym. - Matka nadużywała alkoholu i miała problemy z utrzymaniem równowagi, stąd obrażenia ciała - bronił się oskarżony.
Mężczyzna starał się udowodnić przed sądem, że nie pamięta, by kiedykolwiek podniósł rękę na matkę. Tego ostatniego razu rzeczywiście mógł nie pamiętać. - W krytycznym dniu, gdy pielęgniarka środowiskowa znalazła dotkliwie pobitą Teresę P., jej syn miał ponad cztery promile alkoholu we krwi - mówił Marek Jaszczak, uzasadniając wyrok.
Aktorowi groziło 12 lat pozbawienia wolności. Zabrudzone krwią matki ubranie świadczyło przeciwko niemu. Ostatecznie zasądzono mu karę dwóch lat więzienia.
Przed wieloletnią odsiadką uratowało go to, że lekarze stwierdzili u niego ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem w efekcie długotrwałej choroby alkoholowej. Tomasz po odbyciu kary wrócił do stolicy. Gorzej było z powrotem do zawodu. Ostracyzm środowiska aktorskiego sprawił, że przestał dostawać propozycje. Dziś grywa sporadycznie.