Tomasz R. z "Rolnik szuka żony" otwiera się na temat relacji z byłą żoną: "Nie dopuszcza mnie do córek"

Tomasz R. prowadzi 35-hektarowe gospodarstwo, w którym zajmuje się produkcją mleka i bydła opasowego. Jest tzw. "złotą rączką. O sobie mówi, że pasję do rolnictwa ma we krwi i z tym też wiąże swoją przyszłość. "Interesowało mnie to od zawsze, nie wyobrażam sobie, bym mógł robić coś innego" - podkreśla.

W programie "Rolnik szuka żony" pragnie poznać kobietę, z którą mógłby dzielić codzienność. Stawia jednak kilka warunków. Przyszła partnerka musi być wierząca, najlepiej młodsza i zadbana. Jest człowiekiem uczuciowym, dlatego istotne, by kobieta miała podobne do niego usposobienie. 

"Najważniejsze w przyszłej partnerce jest to, żeby dbała o siebie i akceptowała go ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Dobre serce i zaufanie to cechy, które ceni u kobiet. Chciałby, żeby chociaż od czasu do czasu, po ciężkim dniu pracy, czekała na niego w domu ciepła kolacja. Nie akceptuje grubiańskiego zachowania i dużej ilości kolczyków lub tatuaży" - czytamy na Instagramie programu "Rolnik szuka żony".

On sam dodaje, że tzw. "kobiety po przejściach" mają u niego spore szanse, bo - jak przypuszcza - wykażą się zrozumieniem w stosunku do jego osoby. "To nie musi być panna. Kobiety po rozstaniu, rozwodzie dobrze zrozumieją, z czym muszę się mierzyć. Będę szukał dziewczyny, z którą będzie mi się dobrze rozmawiało. Chciałbym, żeby pojawiło się między nami to coś wyjątkowego".

W ostatnim odcinku "Rolnik szuka żony" Tomasz R. miał okazję przeczytać listy od pań, które napisały do niego po odcinku zerowym, w którym został przedstawiony. Zainteresowane okazały się głównie młode dziewczyny, dwudziestoparoletnie. Najwięcej zamieszania zrobił list od 23-letniej Klaudii, która spodziewa się dziecka. Tomasz R. zauroczył się nią i zadzwonił do niej w obecności Marty Manowskiej, zapraszając na spotkanie. Czy coś z tego wyniknie, przekonamy się niebawem.

W najnowszym wywiadzie Tomasz R. nie kryje, że wciąż ma problemy z byłą żoną - kobieta nie tylko zostawiła go po kilku wspólnych latach, ale i izoluje od dzieci.

"Byłem siedem lat w związku, ale trzy lata temu żona odeszła, zabierając ze sobą nasze dwie córki" - opowiada Tomasz R. na łamach "Rewii". Rozwód był dla niego bardzo trudny. To, co wydarzyło się później, wręcz go dobiło.

"Początkowo była żona respektowała postanowienia sądu i mogłem raz na dwa tygodnie zabierać do siebie dziewczynki. Stosowałem się do wyznaczonych dat spotkań, odwoziłem na czas. Rozstania zawsze były smutne, ale zaczynałem się przyzwyczajać do tego rytmu".

W pewnym momencie była żona odcięła Tomasza od córek. Dziś rolnik nie ma ze swoimi pociechami żadnego kontaktu, co bardzo go dołuje.

"Rok temu ucięła nawet te kontakty. Nie mogłem zobaczyć córek i nie otrzymałem szansy porozmawiania z nimi przez telefon. Potrafiłem przyjechać pod dom pierwszej żony w święta i nie zobaczyć małych nawet wtedy. Nadaremnie stałem i patrzyłem w okno, z nadzieją, że dostrzegę je" - wspomina.

Tomasz R. wciąż liczy, że była żona się opamięta i przestanie izolować go od ukochanych córek. "Nie mam nic przeciwko temu, by moja była układała sobie życie. Chciałbym tylko, żeby zrozumiała, że nie dopuszczając do mnie dzieci, robi im krzywdę. Mam też wielką nadzieję, że zmieni zdanie i spotkam się z córkami".

Zobacz też:

Wzruszające pożegnanie Krzysztofa w nowym sezonie "Rolnik szuka żony"

Zła wiadomość dla fanów "Rolnik szuka żony". Internauci oburzeni

Drzyzga wezwała hydraulika i "od razu zrobiło jej się gorąco"