Tomaszewska szczerze o problemach po wypadku. Zdradziła, co ją uratowało! [POMPONIK EXCLUSIVE]
Popularna prezenterka programu "Pytanie na śniadanie" zaskoczyła wszystkich, występując w telewizji z ręką na temblaku i opatrunkami na dłoniach. Towarzyszący jej Aleksander Sikora (32 l.) szybko rozwiał wątpliwości oglądających i powiedział, że Małgorzata Tomaszewska (34 l.) miała dzień wcześniej wypadek samochodowy! Teraz w wywiadzie z dziennikarzem Pomponika zdradza szczegóły!
Wypadek Małgorzaty Tomaszewskiej był głośno komentowany w mediach. Naszemu dziennikarzowi udało się porozmawiać z poszkodowaną prezenterką. Chętnie udzieliła odpowiedzi i nawet miała radę dla innych kierowców. Oto szczegóły!
"Jechałam do Białegostoku. Wyjechałam wcześnie rano, godzinę wcześniej, by dojechać na spokojnie. Były trudne warunki. Wydaje mi się, że trafiłam na czarny lód i mimo że jechałam wolno, po raz pierwszy w życiu straciłam kontrolę nad autem. Całe szczęście, że nie jechałam zbyt szybko, bo bym tutaj nie stała. Przepisowa jazda uratowała mi życie".
Zauważyła też, że po drodze były dwa inne wypadki, dlatego warto jeździć ostrożnie.
Małgorzata powiedziała, że nie wiedziała, czy o tym mówić publicznie, ale dziś wie, że dzięki powiadomieniu fanów o wypadku zwraca uwagę na problemy na drodze - to, że trzeba uważać na to, co się robi, by uratować swoje życie.
"Straciłaś kontrolę nad pojazdem i gdzie on trafił?" - dopytał dziennikarz Pomponika.
"W barierki". Od razu wyjaśniła, że uruchomiły się poduszki, jednak nie tylko na ich pomoc Małgorzata mogła liczyć. W rozmowie bardzo pochwaliła reakcję innych kierowców.
"Kierowcy z takiego busa zatrzymali się, zepchnęli mnie na pobocze, pomogli mi. Dwóch innych kierowców zatrzymało się, by zapytać, czy potrzebuję pomocy. Jestem pozytywnie zbudowana ludzkością. W pędzie czasami nie wiesz, czy jak stanie się coś na środku ulicy to, czy drugi człowiek pomoże. "A może ma covid?", "może lepiej nie?", "może lepiej nie podchodzić?". To piękne, że to człowieczeństwo w nas dalej jest".
Dodała, że kolejnego dnia już była w trasie. Nie prowadziła oczywiście, ma chwilową przerwę od siedzenia za kółkiem, jednak nie zakłada, że całkowicie odpuści przemieszczanie się autem.
"Teraz w trasę bym nie pojechała na pewno jako kierowca. To nie jest ten moment".
Małgorzata nie myśli o wsiadaniu za kółko, to samo dotyczy wyboru nowego auta. Poprzednie oczywiście trafiło do kasacji i prezenterka czeka na odszkodowanie.
"Fizycznie tak naprawdę było nieźle, ta ręka na temblaku była dlatego, że mój nerw mógł być uszkodzony, na pewno był zbity. Napięcie mięśni bolało, ale generalnie fizycznie życzę każdemu, by tak wychodził ze wszystkich opresji".
Dodała, że jedynie nabawiła się anginy, co mogło mieć związek z osłabieniem organizmu i stresem.
Prezenterka nie ukrywała, że może liczyć na pomoc wielu osób. Na pytanie, kto opiekował się synkiem gwiazdy, odpowiedziała z dumą.
"Moja mama jest teraz w Polsce całe szczęście. [...] Jak miałam wypadek to [syn] był u niej".
Ojcem dziecka jest Ahmet Seyfi Yigit Tarci, z którym prezenterka nie jest już związana. Synek urodził się w 2017 roku.
Dodała, że bardzo wsparł ją Aleksander Sikora, dobry znajomy z pracy, który do dziś wozi ją do studia "Pytania na Śniadanie".
"Kochany jest. Przywozi mnie, odwozi, jeśli może, czasami od razu leci na jakąś produkcję, wtedy nie może. On mnie bardzo wspiera. Też przyjaciółki mnie bardzo wsparły. Tata, który dzwoni i codziennie pyta, jak się czuje".
Nasz dziennikarz postanowił podpytać, czy sercu kobiety jest przestrzeń na wsparcie od jakiegoś tajemniczego ukochanego. Tomaszewska odpowiedziała, że wspiera ją syn. Nie da się ukryć, że to najlepsze wsparcie, na jakie mogła liczyć!
Czytaj też:
Prezenter "Pytania na śniadanie" zawstydził rozmówców. Nawet Tomaszewska nie wiedziała, co począć!
Małgorzata Tomaszewska miała wypadek, a teraz przekazuje takie nowiny! "Ucinając dyskusję"
Wycieraczki w twoim aucie skrzypią i zostawiają smugi? Tak szybko je naprawisz