Trojanowska rozstała się z mężem już dawno, ale o rozwodzie nie ma mowy. Musiałaby go wziąć... dwa razy!
Izabela Trojanowska – piosenkarka nazywana ikoną PRL-owskiego rocka i aktorka od ćwierć wieku grająca jedną z głównych ról w serialu „Klan” - kilkanaście lat temu rozstała się z mężem, ale formalnie nadal jest z nim związana małżeńską przysięgą i nie ma zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy. „Marek jest moim przyjacielem, wciąż mnie wspiera” - mówi i dodaje, że rozwód ani jej, ani jemu nie jest po prostu do niczego potrzebny.
Izabela Schuetz (tak nazywała się, zanim wyszła za Marka Trojanowskiego) była siedemnastolatką, gdy poznała swego przyszłego męża - starszego od niej o pięć lat pochodzącego z Lublina studenta Politechniki Warszawskiej.
"Znajoma namówiła Marka, aby przyjechał z nią do mnie, opowiadając mu, jaka jestem wspaniała, bo nie chciało się jej jechać do mnie tramwajem, a Marek miał auto" - wyznała autorowi książki "Trojanowska" Leszkowi Gnoińskiemu.
Tego dnia Iza nie zrobiła na Marku Trojanowskim dobrego wrażenia.
"Wszedł, przywitał się, zobaczył mnie z papierosem i wyszedł. Nie spodobałam mu się, bo nie lubił palących dziewczyn" - wspominała w wywiadzie-rzece.
Gwiazda "Klanu" nie pamięta, jak to się stało, że Marek jednak został jej... kolegą, a nawet przyjacielem. Palenie rzuciła dopiero cztery lata po ich pierwszym spotkaniu, gdy mieszkała już w Gdyni, gdzie najpierw zrobiła maturę, a potem uczęszczała do Studium Wokalno-Aktorskiego przy Teatrze Muzycznym.
"Marek zaczął przyjeżdżać do Gdyni i pomagać mi przygotować się do matury" - opowiadała na kartach biografii "Trojanowska".
"Imponował mi wiedzą, znajomością świata. Mogę powiedzieć, że trochę mi ojcował" - wyznała w wywiadzie dla "Vivy!".
Izabela i Marek spotykali się przez prawie siedem lat, zanim 27 września 1979 roku stanęli na ślubnym kobiercu. Iza Trojanowska (posłuchaj!) miała już wtedy za sobą debiut w serialu "Strachy" i należała do zespołu stołecznego Teatru Syrena. Z Markiem łączyła ją miłość i przyjaźń, wiedziała, czego się może po nim spodziewać i czuła, że dobrze się nią zaopiekuje...
"Dobraliśmy się jak ogień i woda, a połączyła nas głównie muzyka. Dzięki Markowi poznałam mnóstwo świetnych zespołów. Za komuny nie mieliśmy dostępu do muzyki zachodniej, a Marek jeździł po świecie i przywoził płyty" - wspominała w rozmowie z Leszkiem Gnoińskim.
Prosto z własnego wesela, które odbyło się w sali bankietowej warszawskiego Brystolu, Iza i Marek polecieli w podróż poślubną do... Bratysławy.
Niewiele osób wie, że Izabela Trojanowska karierę zawdzięcza mężowi. To właśnie Marek poznał ją z Romualdem Lipko - swoim dobrym kolegą ze szkoły. Anna Jantar, z którą wcześniej współpracowała kierowana przez Romualda Budka Suflera, zginęła w marcu 1980 roku w katastrofie lotniczej i, jak sugerowali niektórzy dziennikarze muzyczni, Iza "wskoczyła na jej miejsce".
Piosenki, które specjalnie dla Izy skomponował Romuald Lipko, okazały się wielkimi hitami i uczyniły z Trojanowskiej gwiazdę pierwszej wielkości. Stała się najpopularniejszą piosenkarką w Polsce, wygrywała wszystkie plebiscyty, dostała nagrodę na festiwalu w Opolu, wystąpiła w Sopocie.
Mąż został menadżerem Izabeli i jej osobistym... fotografem. To właśnie on jest autorem pierwszych sesji Trojanowskiej, w tym słynnej sesji z dziewczyną topless podającej piosenkarce ogień z zapalniczki.
"Fotografia była wielką pasją Marka. Wymyślając interesujące tematy sesji, dobrze się bawiliśmy" - wspominała w swej książce.
Wkrótce po wprowadzeniu stanu wojennego Izabela Trojanowska znalazła się na czarnej liście cenzury. Za odmowę udziału w firmowanych przez komunistyczną władzę imprezach spotkała ją sroga kara - ogólnopolskie reżimowe media bojkotowały jej piosenki, wstrzymano wydanie płyty "Pożegnalny cyrk", którą nagrała z Tadeuszem Nalepą (ukazała się dopiero 11 lat później), do redaktorów naczelnych wszystkich czasopism dotarł zakaz publikowania zdjęć piosenkarki i pisania o niej.
Marek Trojanowski, ceniony już wtedy matematyk-cybernetyk przekonał Izę, by poszukali szczęścia poza Polską. W 1982 roku wyjechali do Holandii, potem do Stanów Zjednoczonych, by w końcu po kilkuletniej tułaczce po świecie osiąść na stałe w Berlinie Zachodnim.
W Berlinie Marek dostał pracę w dużej firmie, jako informatyk zarabiał naprawdę nieźle... Izie do pełni szczęścia brakowało tylko jednego - dziecka. Gdy w 1991 roku na świecie pojawiła się Roksana, oboje państwo Trojanowscy wręcz oszaleli ze radości. Córka stała się najważniejszą osobą w życiu piosenkarki.
"Wyczekiwana, wymarzona... To moja największa miłość. Bezwarunkowa, nieporównywalna z żadną inną" - mówiła Izabela w rozmowie z "Galą".
W końcu nadszedł dzień, gdy Iza poczuła, że - to jej słowa - dusi się w czterech ścianach eleganckiego apartamentu w jednej z kamienic w eleganckiej dzielnicy Berlina Charlottenburg. Mąż kupił jej wtedy... restaurację!
Restauracja "Landhaus Dahlem", którą Marek zajmował się razem ze swym wspólnikiem, a której "twarzą" była Izabela, szybko stała się popularna i modna. Stołował się w niej sam kanclerz Niemiec Helmut Kohl! Niestety, po wprowadzeniu w Niemczech euro, lokal przestał przynosić zyski i Marek Trojanowski zdecydował się ją sprzedać. Iza kursowała już wtedy między Berlinem a Warszawą - najpierw jako gwiazda jubileuszowej trasy Budki Suflera, później jako aktorka "Klanu".
Powrót Izabeli Trojanowskiej do polskiego show biznesu miał bardzo zły wpływ na jej małżeństwo, które w końcu się rozpadło.
"Kiedy po ponad 25 latach małżeństwa, w które zainwestowałam wszystkie swoje uczucia, okazało się ono martwe, coś we mnie pękło" - wyznała Iza na łamach "Życia na gorąco".
Kiedy Roksana opuściła dom rodzinny i wyjechała na studia, Izabela i Marek podjęli decyzję o rozstaniu.
"Mąż chciał, żebym była w domu. Żeby moim głównym zainteresowaniem było to, co mu ugotować na obiad. Coś przeszło bokiem, wypaliło się... Ale tworzyliśmy rodzinę ze względu na córkę" - skarżyła się dziennikarce "Vivy!".
Oficjalnie Izabela Trojanowska rozstała się z mężem w 2013 roku, choć ich drogi rozeszły się dużo wcześniej. Formalnie piosenkarka i matematyk wciąż jednak są małżeństwem.
"Nasze małżeństwo zabiła odległość. Ja jestem w Warszawie, Marek w Berlinie. Z tym, że właściwie nasze małżeństwo się nie rozpadło, bo nie wzięliśmy rozwodu. Mamy ze sobą stały, naprawdę dobry kontakt, przyjaźnimy się. Przyjaźń zawsze była podstawą naszego związku" - stwierdziła Iza w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej".
"Rozwód? To nie jest takie proste. Musiałabym wziąć dwa rozwody: polski i niemiecki, ponieważ mam podwójne obywatelstwo. A to długo trwa, jakieś trzy lata. Nie wiem, czy warto zaczynać tę prawną kołomyjkę. Rozwód niczego nie zmieni w mojej sytuacji" - powiedziała z kolei Krystynie Pytlakowskiej z "Vivy!".
Chcesz skomentować artykuł? Zrób to na Facebooku
Zobacz też:
Trojanowska wyznała, co Paszt powiedział przed śmiercią. To były jego ostatnie słowa
Iza Trojanowska nie widziała rodziny od miesięcy. Wciąż drży ze strachu