Tygodnik ujawnia nowe fakty w sprawie Ryszarda Rynkowskiego! Okradli go!
Ryszard Rynkowski (65 l.) powoli wychodzi na prostą po ostatnich zawirowaniach w życiu. Nowe informacje w sprawie jego osobistego dramatu rzucają nieco więcej światła na całą sytuację...
W ostatnią niedzielę listopada Ryszard Rynkowski (65 l.) zdecydował się przełamać złą passę, która towarzyszyła mu od dłuższego czasu.
Piosenkarz pojawił się na warszawskim Bemowie, pewnie stanął na scenie i wyśpiewał swoje przeboje.
Miłośnicy jego talentu z uwagą szukali na jego twarzy śladów po ostatnich wydarzeniach z listopadowej nocy, gdy policjanci z Brodnicy zatrzymali artystę przed jego własnym domem.
Muzyk, z bronią w ręku, groził, że się zabije. Mundurowych o zajściu zaalarmowali sąsiedzi rodziny ze Zbiczna.
Tej samej nocy artysta trafił na lekarskie konsultacje, potem został przesłuchany przez brodnicką policję. Gdy Ryszard Rynkowski wrócił do żony i dziecka, media już huczały od domysłów.
A jego czekały dwa koncerty. W takiej sytuacji nie czuł się na siłach śpiewać – musiał odwołać występy. I zmierzyć się z własnymi demonami.
Choć pieniądze szczęścia nie dają, z pewnością zarobione jeszcze przed świętami pomogą przywrócić muzykowi wiarę w siebie.
Miał za sobą trudne doświadczenia. Pierwsza jego żona Hanna zmarła na nowotwór. Opiekował się nią do końca.
Teraz o to, by od nowa mógł stanąć na nogach, dba młodsza o 22 lata Edyta.
Zajęła się nim i domem troskliwie, mimo strachu i goryczy towarzyszących nocnym zajściom.
Jak udało się dowiedzieć "Rewii", przyczyną dramatu tej rodziny mógł być incydent sprzed kilku tygodni.
"Podczas koncertu w Brukach Unisławskich ukradziono artyście telefon, tajne dokumenty i kluczyki do auta! Wróciła do niego tylko część rzeczy, a telefon odnaleźli policjanci.
Piosenkarz, który zawsze wspiera potrzebujących, a ze stojącymi przed sklepem sąsiadami proszącymi o drobne zawsze dzieli się gotówką, poczuł się oszukany. Załamanie dopadło go w najgorszej z możliwych chwil…" - czytamy w tygodniku.
Choć mogłoby się wydawać, że rodzinie teraz potrzebny jest tylko spokój i zrozumienie, policja wszczęła śledztwo.
Na niekorzyść Ryszarda Rynkowskiego bowiem przemówił fakt, że miał w domu kilka sztuk broni i dodatkową amunicję…
Prokuratura teraz sprawdza, czy wszystko było legalne. Dla pani Edyty to wielka próba. Cieszy ją, że mąż dał radę wystąpić w Warszawie, że spotkał się z wielkim ciepłem i miłością fanów.
Wie, że musi zadbać o spokój oraz bezpieczeństwo domowego ogniska i dla piosenkarza, i dla ich synka. Ale nie tylko o swoich mężczyzn musi teraz dbać.
Dotychczas to Ryszard był filarem rodziny i to nie tylko tej najbliższej. To właśnie on wspierał finansowo i opiekował się mamą i tatą. Kilka lat temu sprowadził do domu wybudowanego w Zbicznie swoich rodziców. Otoczył ich opieką.
Mimo wszystko trzeba będzie do nich iść, zadbać o ich zdrowie i zakupy, zawieźć małego Rysia do szkoły. Ci z sąsiadów, którzy dobrze znają artystę, wiedzą, że najbardziej ranią go złe języki, i dlatego postanowili milczeć i nie komentować nocnych zajść. Kluczem do podniesienia samooceny piosenkarza jest też większa liczba koncertów, a co za tym idzie napływ gotówki na życie.
"Najważniejsze jest to, że Ryszard wrócił do koncertowania! Tyle mogę powiedzieć. Przerwę robi sobie jedynie w sylwestra, bo ten dzień tradycyjnie spędzi z rodziną" – mówi jego menedżer.
***