Tyrka: Nie widziałam ojca od siódmego roku życia
...czyli kolejna gwiazdka o swoim trudnym dzieciństwie.
Nina Tyrka, tancerka i partnerka Agustina Egurroli, zdradza, jak wygląda jej życie u boku choreografa, kto rządzi w ich związku i dlaczego odkłada decyzję o drugim dziecku. Wspomina także o swoim ojcu...
Nie ma już "You can dance" ani "Tańca z gwiazdami". Agustin częściej jest w domu?
Nina Tyrka: - Tak! Chwała Bogu, że nie ma tych programów, bo Agustin jest o przyzwoitej porze w domu (śmiech). Wymieniamy się w opiece nad Carmenką. Ja do wieczora uczę w szkołach, więc on, jak przyzwoity Polak, wraca o 17.00 do domu, odbiera naszą córeczkę z przedszkola i zajmuje się nią do mojego powrotu.
- Role się trochę odwróciły i całej naszej trójce wyszło to na dobre. Agustin poczuł się w pełni odpowiedzialny, wie, jak smakuje wychowywanie dziecka i że to wielka praca. Mężczyźni tego często nie rozumieją.
Często wspominałaś, że w opiece nad córką pomaga wam twoja mama. Nigdy nie wspominałaś o ojcu...
N.T.: - Cóż, od siódmego roku życia, kiedy rodzice się rozstali, nie widziałam swojego ojca. Natomiast od dziesięciu lat mam drugiego tatę, który jest przecudownym człowiekiem i to właśnie jego uważam za ojca.
Jak żyjesz z teściową? Większość matek jedynaków uważa, że żadna kobieta nie zasługuje na ich syna...
N.T.: - Coś w tym jest (śmiech). Mama Agustina jest nadopiekuńcza, chce, żeby było mu jak najlepiej. A ja oczywiście staram się być wymarzoną synową i ona mnie chyba za taką uważa. Myślę, że to dzięki Agustinowi.
- To on daje jej odczuć, że mnie kocha. Jego mama, chcąc nie chcąc, musi się z tym pogodzić. Nie bez powodu jest tyle dowcipów o teściowych. To trudna rola w życiu kobiety. Ja kiedyś też będę teściową, ale, mam nadzieję, mniej upierdliwą (śmiech). Ale taki jest też urok teściowych.
A relacje Agustina z twoją mamą są dobre?
N.T.: - Oni mają koleżeńskie relacje, bo moja mama jest od niego starsza zaledwie o 4 lata. Są tym samym pokoleniem i bardzo dobrze się dogadują. Poza tym moja mama, jak jej coś nie pasuje, "wali prosto z mostu". To oczyszcza atmosferę.
Agustin chciał posłać Carmen do muzycznego przedszkola. Dlaczego się nie zgodziłaś?
A.E.: - Uważam, że w szkołach muzycznych i baletowych, tym bardziej państwowych, często pracują "treserzy dzieci". Mam złe doświadczenia. Od szóstego roku życia chodziłam na rytmikę połączoną z baletem. Niby było fajnie, chodziliśmy w kółku na paluszkach, ale dla mnie to traumatyczne.
- Nie chcę fundować tego memu dziecku na starcie. Carmen przepięknie rysuje i być może i tak wybierze artystyczną drogę, ale wtedy, kiedy sama o tym zdecyduje. Dziecko ma mieć dzieciństwo, a nie od małego życie w reżimie.
Kto trzyma w ryzach wasz dom?
N.T.: - Oczywiście, że ja. Gdyby miał to robić Agustin, byłby to jakiś totalny sajgon (śmiech). On jest artystą, któremu nie przeszkadza bałagan. Ja muszę mieć wszystko poukładane: plan dnia, zapłacone rachunki, poustawiane talerze w szafkach. On trzyma w ryzach firmę, a ja dom. Niby się śmieje, że u nas jest poukładane jak w aptece i że go ganiam, że ma po sobie sprzątać, ale myślę, że w głębi ducha docenia, że o to wszystko dbam.
Dlaczego nie zalegalizowaliście nadal waszego związku?
N.T.: - Jesteśmy ze sobą związani na całe życie, na dobre i na złe. Bo mamy dziecko, a to więcej niż papierek. Będzie ślub, będę szczęśliwa. Ale nie znaczy, że jak go nie mam, jestem nieszczęśliwa. Nie zaprzątam tym sobie głowy.
Podobno Agustin marzy o drugim dziecku, a ty chcesz tańczyć i uczyć?
N.T.: - To prawda. Ja też chcę mieć drugie dziecko, ale nie teraz, kiedy wróciłam do pracy i robię to, co kocham. Na powiększenie rodziny mam jeszcze czas. Jestem młoda.
E Balcewicz
43/2012