Tyszkiewicz usłyszała od lekarza to samo, co później Przybylska. Zaskoczyła reakcją
Beata Tyszkiewicz przed laty usłyszała diagnozę, z którą w 2013 roku musiała zmierzyć się Anna Przybylska. Wielka dama polskiego kina na wieść od lekarzy zareagowała w sposób, który wprawił ich w osłupienie. Przybylska w jednym z wywiadów wyznała, za co podziwia starszą koleżankę po fachu.
Beata Tyszkiewicz w latach 90. usłyszała od lekarzy diagnozę, która w tamtych czasach i przy ówczesnym postępie medycyny nie wiązała się z optymistycznymi rokowaniami.
W takich sytuacjach wielu pacjentów zadaje pytanie: dlaczego ja? Tyszkiewicz zadała dokładnie przeciwne. Jak wspominała w wywiadzie dla "Vivy":
Na szczęście diagnoza okazała się błędna. Jak tłumaczyła aktorka, wtedy jeszcze wiedza na temat alergii nie była w Polsce zbyt zaawansowana i stąd wynikła pomyłka:
"Na raka nie chorowałam. Lekarze po prostu nie mogli odkryć, że jestem uczulona na gluten, a efekty i objawy są podobne. Robili mi wszystkie badania, ale nie zrobili tego jednego, które wskazałoby prawdę. Dopiero potem okazało się, że to jednak nie rak, ale uczulenie. Tak bywa czasami. Taką mamy medycynę".
W 2013 roku raka trzustki zdiagnozowano u Anny Przybylskiej. Gwiazda - podobnie jak niegdyś Tyszkiewicz uważana za najpiękniejszą aktorkę swojego pokolenia - miała wtedy 34 lata. Zaledwie 2 lata wcześniej powitała na świecie trzecie dziecko.
Diagnoza okazała się trafna. Lekarze zarówno w Polsce, jak i Szwajcarii nie byli w stanie wyleczyć aktorki. Zmarła 4 października 2014 roku. Za kilka dni minie 9. rocznica jej śmierci.
Trudno powiedzieć, czy udzielając 4 lata przed śmiercią wywiadu magazynowi "Gala" wiedziała, że dwie dekady wcześniej Beata Tyszkiewicz musiała, na szczęście tylko przejściowo, mierzyć się z podobną diagnozą. Przybylska ujawniła wtedy, za co podziwia wielką damę polskiego kina:
Beata Tyszkiewicz rzeczywiście do niedawna żyła pełnią życia. Przełomem okazał się czerwiec 2017 roku, gdy aktorka z zawałem serca została przewieziona do szpitala w Aninie. Konieczne okazało się przeprowadzenie zabiegu udrożnienia tętnicy wieńcowej.
Gwiazda nie od razu zaakceptowała fakt, że sprawa jest poważna. Dopiero, gdy po raz drugi trafiła do szpitala, zdecydowała, że czas przejąć się zaleceniami lekarzy. Zawiesiła wszystkie relacje towarzyskie, nie rozmawia z dziennikarzami, nie wychodzi nawet do sklepu. Na szczęście córka aktorki, Karolina Wajda, regularnie uspokaja, że to tylko pozory. Jak zapewniała niedawno w rozmowie z "Faktem": "Ma w sobie mnóstwo radości życia. Widzi świat w pozytywnych barwach mimo niedogodności wieku. Jest w świetnej formie umysłowej i nie brakuje jej poczucia humoru. Żałuję, że tylko ja tak na co dzień mogę z niego korzystać, bo wciąż nie chce się do mnie przeprowadzić".
Zobacz też: