Umarła jak Michael Jackson
32-letnia hollywoodzka aktorka zmarła nagle w niedzielę, 20 grudnia, w wyniku rozległego zawału serca.
Około godziny 8 rano czasu amerykańskiego matka Brittany znalazła aktorkę nieprzytomną pod prysznicem. Wezwani do jej domu w Los Angeles ratownicy medyczni stwierdzili zatrzymanie akcji serca i rozpoczęli reanimację.
Jednak tuż po przewiezieniu Murphy do szpitala lekarze stwierdzili zgon w wyniku rozległego zawału serca.
Policja odkryła w domu aktorki nieprawdopodobne ilości lekarstw i recept, nie znaleziono jednak żadnych środków niedozwolonych.
Brytyjski brukowiec "Tne Sun" dotarł do informacji, z których wynika, że Brittany zabił ten sam środek przeciwbólowy, który był przyczyną zgonu Michaela Jacksona. Akorka miała zażywać go z powodu dolegliwości związanych z powikłaniami po operacjach plastycznych. Krążyły także plotki, że zmagała się z anoreksją i zażywała kokainę.
"Bardzo się martwiliśmy, że coś takiego w końcu nastąpi. Brittany żyła na krawędzi. Bez wątpienia miała problem z narkotykami; błagaliśmy ją, żeby poszukała pomocy. Niestety, nie słuchała nas" - powiedział jeden z jej przyjaciół.
Jak donosi serwis TMZ, Brittany zażywała od kilku dni leki przeciwko grypie. W niedzielę rano narzekała na złe samopoczucie i wymiotowała. Sekcja zwłok zostanie przeprowadzona dziś, 21 grudnia, lub jutro.
Brittany Murphy była najbardziej znana z ról w filmach "8 mila", "Przerwana lekcja muzyki" i "Nikomu ani słowa". Od maja 2007 roku była żoną scenarzysty Simona Monjacka.