Urbańska i Józefowicz włożyli majątek w odbudowę dworku. Oto, jak mieszkają
Natasza Urbańska (46 l.) i Janusz Józefowicz (64 l.) 16 lat temu podjęli wyzwanie, które wydawało się ponad siły. Odbudowa zrujnowanego dworku w Jajkowicach pochłonęła wiele sił i pieniędzy, ale koniec końców opłaciła się. Jak chwali się Urbańska, udało im się stworzyć samowystarczalne gospodarstwo, dzięki czemu nie muszą już robić zakupów.
Natasza Urbańska nigdy nie ukrywała, że Janusz Józefowicz był jej pierwszą miłością. W starszym o 18 lat mentorze zakochała się, gdy tylko przekroczyła próg warszawskiego Teatru Buffo. Jak wspominała z perspektywy czasu w „Dzień Dobry TVN”:
„Byłam zachwycona taką energią, charyzmą. Wszedł tak przystojny facet, że ja zapomniałam o całym świecie. Zachwycił mnie, był autorytetem. Kiedy poznawaliśmy się bliżej, jego poczucie humoru, elegancja, to jak dba o mnie, jak mnie wspiera, to jest przepiękne. Przez te lata rośnie w moich oczach mój Janusz”.
Wprawdzie Józefowicz był wtedy żonaty i nie zwracał na Nataszę uwagi, jednak z czasem udało jej się przekonać go, że to właśnie z nią powinien budować życie i nie tylko. Ich pierwszą wspólną inwestycją był zakup XIX-wiecznego dworku w Jajkowicach położonych 70 km od Warszawy.
Urbańska nie ukrywała, że była to kompletna ruina. Ona jednak dostrzegła w niej potencjał i postanowiła przywrócić dworkowi dawną świetność. 16 sierpnia 2008 roku na terenie świeżo kupionej posiadłości odbył się ślub Urbańskiej i Józefowicza, lecz nieruchomość była wtedy w fatalnym stanie, a o wprowadzeniu się na nowe włości nie mogło być mowy.
Początkowo wydawało się, że odbudowa zabytkowego dworku nigdy się nie skończy. Przez kilkanaście lat Urbańska i Józefowicz zainwestowali w swoje marzenie ogromne nakłady pracy i pieniędzy.
Z czasem jednak udało się przekształcić zrujnowany dworek w bezpieczną przystań dla całej rodziny. Na terenie otaczającym dom powstało ekologiczne gospodarstwo. Jak skromnie przyznała Natasza w wywiadzie dla „Viva! Eko”, dzięki temu nie trzeba już robić zakupów:
„Stworzyliśmy gospodarstwo, w którym już od kilku lat odcinamy się od kupowania warzyw, owoców czy kurek na rosół. Nasza cała rodzina może jeść niepryskane warzywa, owoce. Mamy też własne kurki, kaczki, to cały czas ewoluuje. Bardzo jesteśmy dumni z tego miejsca. Stworzyliśmy je tak naprawdę z myślą o naszej córce, żeby to ona mogła pić świeże mleczko od kózki i jeść własne jajeczka. Mamy tu też psy, kózki, gęsi i kaczki. Jest i owca Polita, którą dostaliśmy od naszego zespołu”.
Jak ujawniła Natasza w tym samym wywiadzie, większości prac przy gospodarstwie podejmuje się Józefowicz. Okazało się, że ma do tego wrodzony talent:
„To wymaga ogromnego nakładu pracy i takiego dbania non stop, bo to jest codzienne doglądanie zwierząt, karmienie i cała logistyka - tym się zajmuje mój mąż. Bardzo dbamy o to miejsce, bo rzeczywiście w dzisiejszych czasach nie wiesz, co kupujesz i co z tej półki bierzesz do domu, i podajesz swojemu dziecku. Czujemy, że to gospodarstwo to jest to” - chwaliła ukochanego Urbańska.
Jest tylko jeden problem. Ww udzielonym rok temu wywiadzie Natasza ujawniła, że jej córka Kalina, która niedawno rozpoczęła naukę w liceum, jest coraz mniej zachwycona życiem na wsi. Każdy wypad z rówieśnikami do kina czy spotkanie na mieście wiąże się bowiem z 70-kilometrową wyprawą.
Na dodatek, jak ujawnia Natasza, Kalina nie ma nawet możliwości utrzymywania relacji ze znajomymi ze szkoły za pośrednictwem internetu. Jak tłumaczyła celebrytka w rozmowie z tygodnikiem „Twoje Imperium”: „Na wsi trudno jest mieć kontakt ze światem, bo nie mamy internetu. Kalina buntuje się, ale wie, że kiedy jesteśmy tam razem, ten czas jest dla nas świętością. Miała wspaniałe dzieciństwo. Dbamy o to, by nie zapomniała o tym”.
Zobacz też:
Nie milkną echa po debiucie Urbańskiej w "The Voice Kids". Zszokowała ludzi
Wieści o Urbańskiej nadeszły nad ranem. 16 lat starań i nagle oficjalnie potwierdziła
Do ilu razy sztuka? Natasza Urbańska walczy o marzenia na Eurowizji