Urbańska wyczerpana
Ciężka praca na planie "Bitwy Warszawskiej 1920" kosztowała Nataszę Urbańską nie tylko wiele zdrowia, ale także wpędziła w kłopoty...
- Wychodziła przed kamerę pewnym krokiem, bez zająknięcia recytowała wyuczone dialogi. A jak zatańczyła układ do charlestona, zrobiła tym wrażenie na całej ekipie - tak o Nataszy Urbańskiej mówi osoba z produkcji filmu Jerzego Hoffmana.
Piękna i utalentowana aktorka zagrała w nim główną rolę kobiecą - wschodzącą gwiazdę przedwojennego kabaretu, która rzuca pracę i wyrusza na front.
To debiut Nataszy na dużym ekranie. I wielki stres, bo przecież także na niej spoczywa odpowiedzialność za powodzenie filmu.
- Emocje czasem nie pozwalały mi spać w nocy - zdradziła aktorka po zakończeniu zdjęć. Praca w ogromnym napięciu, po kilkanaście godzin dziennie przez trzy miesiące dla drobnej, delikatnej kobiety musi być nadludzkim wysiłkiem.
Ekipa na planie była pod wrażeniem tak świetnej kondycji gwiazdy.
W październiku, zaraz po zakończeniu zdjęć, aktorka chciała poświęcić się pracy w teatrze Buffo. Przygotować dwie premiery: "Wieczór bałkański" i "Polę Negri". Oddany mąż Janusz Józefowicz (51 l.) obiecał, że chętnie przejmie obowiązki nad ich córeczką - 2-letnią Kaliną.
Plan na najbliższe miesiące podporządkowany był jednemu celowi: Nataszka miała rozwijać artystyczne skrzydła.
Oprócz prób do nowych spektakli, myślała też o powrocie do Los Angeles i nagraniu utworów na swoją solową płytę. A na dokładkę - o kolejnej podróży do Bombaju i kontrakcie w Bollywood.
Zbyt intensywna i forsująca praca może jednak złamać nawet największą twardzielkę. Spowodować, że wszystkie ambitne plany legną w gruzach. Przepracowana Natasza pewnego dnia opadła z sił. Musiała odpocząć, zweryfikować ambitne plany. Rola Poli Negri pozostanie więc na razie w fazie projektu.
Także premiera "Wieczoru bałkańskiego" została przełożona. Ambitna aktorka dzielnie kursuje teraz między Warszawą a Jajkowicami, miejscowością, w której ma z mężem XIX-wieczny dworek.
Z pomocą najbliższych zbiera siły na kolejne artystyczne wyzwania. I chyba jej się udaje... Pozostaje twardzielką. Wie, że ma swoje 5 minut i grzechem byłoby tego nie wykorzystać.
IK
(nr 46)