Urszula była w przeszłości związana ze znanym muzykiem. Wyjawiła to niedawno
Zanim w 1985 roku Urszula poznała Stanisława Zybowskiego, który został jej pierwszym mężem, przez dwa lata spotykała się z Pawłem Markowskim. O swoim związku z muzykiem Maanamu wokalistka opowiedziała dopiero niedawno. „Nie było w nim miejsca na gotowanie, pranie, myślenie o dzieciach, domu, rodzinie. Nie! Nie ten etap życia” - wyznała w wywiadzie-rzece.
Jeszcze niedawno Urszula (sprawdź!), mówiąc o mężczyznach swojego życia, wymieniała tylko dwa nazwiska: zmarłego w listopadzie 2001 roku na raka w Staszka Zybowskiego i Tomasza Kujawskiego, za którego wyszła wkrótce po tym, jak owdowiała. Okazuje się, że był jeszcze ktoś...
„Z Pawłem (Markowskim – przypis red.) poznałam się gdzieś przy okazji koncertów, na których grały różne zespoły, w tym nasze. A później jeździł ze mną po całej Polsce na występy w ramach programu »Jarmark«, który nagrywali dla telewizji Wojciech Pijanowski, Krzysztof Szewczyk i Włodek Zientarski” - zdradziła na kartach książki „Urszula”, potwierdzając tym samym, że Zybowski wcale nie był jej pierwszym wyborem.
„Jednak to nie był »ten«, co stało się dla mnie oczywiste w momencie, kiedy pojawił się Stanisław” - dodała.
Paweł Markowski – syn pracownicy TVP - od najmłodszych lat bywał na różnego rodzaju planach zdjęciowych, świetnie czuł się przed kamerą, znał wiele gwiazd z pierwszych stron gazet.
„Kiedy zaczęłam z nim kręcić, częściej pojawiałam się w Warszawie i trochę oswajałam się z tym wielkim światem” - wspominała Urszula w wywiadzie-rzece.
Była już związana z Budką Suflera, miała za sobą pierwsze sukcesy i wydawało się jej, że tylko miłości brakuje jej do pełni szczęścia. Paweł imponował jej, więc szybko zdobył jej serce. Nie traktowała jednak znajomości z nim jak coś „stałego”.
„Nie określałam naszej relacji czasowo” - twierdzi i dodaje, że do określenia charakteru ich relacji najlepiej pasuje słowo „świąteczna”.
„Troszkę się rozjeżdżaliśmy – i jako artyści, i jako partnerzy. On miał swoją muzykę, ja swoją. Ja wyjeżdżałam w trasy z Budką, on z Maanamem. Kiedy oboje mieliśmy wolne, spotykaliśmy się w Warszawie, w jego mieszkaniu na Czerniakowskiej” - opowiadała piosenkarka współautorce „Urszuli”.
„Nie mieliśmy za dużo czasu dla siebie, więc nawet trudno nam było się poznać” - powiedziała.
Urszula, choć była pod wielkim urokiem Pawła i kochała go, nie wyobrażała sobie siebie w roli żony, matki, opiekunki domowego ogniska. Dziś twierdzi, że to jeszcze nie był czas, żeby myśleć o założeniu rodziny.
„To było pod hasłem: impreza, rozrywka, ciąg dalszy nastąpi” - wyznała w książce o sobie.
„Oboje strasznie dużo pracowaliśmy, spotykaliśmy się od święta” - dodała.
Urszula poznała dzięki ukochanemu wiele kultowych postaci tworzących stołeczną bohemę. Przyznaje, że miała okazję wypić „lufkę” z Janem Himilsbachem, bywała w legendarnym SPATiF-ie...
Wokalistka żałuje, Paweł nie komponował, nie pisał piosenek, bo być może udałoby się im stworzyć coś razem, gdy po raz pierwszy odeszła z Budki Suflera, aby posmakować solowej kariery.
„Mógł mnie jedynie poznać z ludźmi z branży, pomóc mi towarzysko” - twierdzi.
„Nie był muzykiem, który utorowałby mi drogę, więc... cóż, musiał ustąpić miejsca Staszkowi” - wyznała na kartach „Urszuli”.
Mówiąc dziś o Pawle Markowskim, Urszula podkreśla, że wiele mu zawdzięcza.
„Otworzyłam się, co było zasługą Pawła, na nowe rzeczy” - opowiada.
Urszulę i Pawła do dziś łączy ogromna sympatia. Oboje z sentymentem wspominają wspólne dwa lata. Wiedzą, że po prostu nie byli sobie pisani.
Źródła:
1. Książka U. Kasprzak i E. A. Baryłkiewicz „Urszula”, wyd. 2022.
2. Materiały własne AIM.
Zobacz też: