"W Mongolii mam trzy żony"
Naprawdę nazywa się Bilguun Ariunbaatar i gwiazdą telewizji stał się przez przypadek. Chciał być dziennikarzem TVP INFO, trafił do programu Szymona Majewskiego.
Bill, powiedz, skąd ty właściwie się wziąłeś?
- Ja? Z Mongolii oczywiście!
A to tam tak dobrze mówią po polsku?
- Nieee, ja nauczyłem się trochę sam, a trochę pomogła mi moja babcia.
Twoja babcia jest Polką?
- Moja babcia też jest z Mongolii i ma już 110 lat. A kiedy była mniejsza, to mieszkała w Polsce i grała w filmie "Potop". To była słynna rola na cały kraj i moje miasto rodzinne.
- Była taka scena, w której grała taką księżniczkę, której nie za bardzo było widać. A później ona leży na ziemi i ma strzałę wbitą w oko... Widać ją aż przez czternaście klatek!
To bardzo dramatyczna rola. No, ale przeżyła?
- Oczywiście! Przecież to był tylko film.
Ale dzięki tej właśnie roli nauczyła cię języka polskiego?
- Tak, ale z wiekiem sama bardzo dużo zapomniała. Moja babcia zna dziś osiem wyrazów w języku polskim. Zna: "Przepraszam", "Do widzenia", "Dziękuję", "Dobranoc", "Daj mi jedzenie", "Gdzie jest toaleta?", "Ałua" i... chyba to wszystko. Ale od małego mówiła mi, jak tu jest fajnie i zresztą nie tak dawno mnie odwiedziła.
To teraz z babcią chodzisz na imprezy zamiast z dziewczyną?
- Nie, tylko jeden raz... Ale zobaczymy w sumie.
Wybacz, że pytam, ale masz jakąś polską dziewczynę?
- Mam Dodę tutaj. A w Mongolii mam trzy żony.
I tak po prostu te trzy żony wypuściły cię w ręce samej królowej Dody?
- Tak, bo moje żony na co dzień mają co robić. Muszą sprzątać jurtę, orać pole, doglądać jaki i nie mogą za dużo myśleć i martwić się, tylko czekać na mnie. No, jak to zwykle robią żony.
To dziewczyny mają jeszcze u ciebie szanse?
- No tak. Doda ma. To ciekawa przyszłość rysuje się przed naszą królową...
A inne, nie tak inteligentne, bardziej zwyczajne dziewczyny?
- Ja lubię je wszystkie i one chyba też mnie lubią, bo często się przytulają.
Jak ty to robisz, że one wszystkie za tobą szaleją? Masz na to jakiś sposób?
- A to nie widziałem, że aż tak szaleją... W moim przypadku wystarczy się uśmiechnąć. I potem co chwilę znajduje się taka, co chce ze mną wyjechać do mojej jurty. Tylko ja zawsze długo szukam swój paszport, a one w końcu nie przychodzą na dworzec.
A tak w ogóle dobrze się czujesz w naszym kraju?
- Bardzo dobrze. Na razie poznaję ludzi. Lubię się do nich przytulać.
Przyjechałeś na casting do programu Szymona Majewskiego, wygrałeś i szturmem zdobyłeś sympatię widzów. A teraz okazuje się, że możesz zagrozić samemu Szymonowi. Ponoć główny prowadzący zazdrości ci popularności i boi się, że wygryziesz go z programu.
- Tak? Niee... Szymon nie potrzebuje popularności.
A myślałeś o tym, by poprowadzić swój autorski program, albo zapowiadać poważne wiadomości?
- Mam milion pomysłów. Może kiedyś.
Umiesz tańczyć? Mówi się, że być może zatańczysz w "Tańcu z Gwiazdami".
- No, kiedyś tańczyłem taniec jaka. Ale bardzo bym chciał zatańczyć z Pirógiem i hmm... może z Maserakiem lub innym Kochankiem.
A sam jesteś bardziej aktorem czy dziennikarzem?
- Ja po prostu mam talent. Właśnie ostatnio pytałem pana Deląga, jak zostać aktorem, kiedy się nie umie grać. I powiedział mi, że trzeba próbować. Ja myślę, że on wie, co mówi.
A gdy tak śledzisz trudne życie naszych gwiazd, zdarza ci się, że ktoś nie ulegnie twojemu urokowi i po prostu odmówi wywiadu?
- Tak, na przykład Kuba Wojewódzki. On ma duży dystans do siebie.
A właściwie do mnie. A potrafią się te nasze polskie gwiazdy na ciebie obrazić?
- Przyznam, że nie wiem. Ale ja bym chciał z nimi bardzo rozmawiać, a nie się obrażać. Wolę rozmawiać o tym, dlaczego mieliby ochotę się obrażać, bo wtedy zawsze można się poprawić.
Planujesz zostać z nami na stałe, czy wrócisz do swoich zapracowanych żon?
- Jeszcze nie wiem, ale teraz pojadę je na chwilę odwiedzić. Sprawdzę, jak doglądają majątku, czy jest porządek i czy się stęskniły.
To może przywieziesz którąś z nich?
- Zobaczymy. Ale one są ekhm... takie raczej niemedialne...
Rozmawiał Robert Gruszczyński
(nr 25)