W TVP płacono jej 650 złotych miesięcznie. Z dnia na dzień została zdjęta z wizji
Zanim półtorej dekady temu Iwona Kubicz – jedna z najpopularniejszych prezenterek telewizyjnej Dwójki - dostała wypowiedzenie umowy o pracę w Telewizji Polskiej, przez rok, jak twierdzi, była trzymana na etacie bez prawa występów na wizji. „Będąc pracownikiem TVP, nie mogłam podjąć pracy u konkurencji” - wspominała w wywiadzie, dodając, że za tzw. gotowość dostawała jedynie „gołą” pensję, za którą nie była w stanie się utrzymać!
"Nie chcę stawiać się w roli ofiary, bo czuję, że to w TVP jest moje miejsce i moja publiczność, ale jeśli nie ma tu dla mnie pracy, nie mogę tu też siedzieć, bo same etaty są głodowe" - wyznała Iwona Kubicz w rozmowie z "Faktem" w 2007 roku, gdy wyszło na jaw, że odsunięto ją od prowadzenia "Pytania na śniadanie".
Dziennikarka należąca przez wiele lat do grona najpopularniejszych "dziewczyn Dwójki", jak nazywano pracujące w redakcji oprawy TVP2 dziennikarki, z dnia na dzień została zdjęta z wizji. Decydenci z Woronicza tłumaczyli to potrzebą odmłodzenia zespołu. Ich ofiarą padło... całe studio prezenterskie. Iwona, której w 2007 roku stuknęła pięćdziesiątka, utknęła za biurkiem.
Wraz z utratą dyżurów prezenterskich i posady w "śniadaniówce" Iwona Kubicz straciła kilka tysięcy złotych miesięcznie.
"Dostaję 650 złotych na rękę. To goły etat. Wszystko, co można zarobić ponadto, wypracowuje się na wizji. Ja już takiej możliwości nie mam" - żaliła się "Faktowi".
Pozbawiona zajęcia dziennikarka postanowiła nie czekać na to, jaki pomysł na nią będą mieli szefowie. Przez kilka miesięcy próbowała przekonać swych przełożonych do swoich projektów, ale oni odrzucali wszystkie jej propozycje dotyczące nowych programów.
Głodowa pensja zmusiła Iwonę Kubicz do szukania zarobku poza TVP. Zgodziła się na udział w reklamie, co na Woronicza potraktowano jako złamanie etyki dziennikarskiej. Za reklamowanie jednego z centrów handlowych prezenterka dostała wypowiedzenie.
"Poszłam z tym do sądu i wygrałam" - opowiadała kilka lat później "Super Expressowi".
"Byłam jedyną osobą, która zeznawała na korzyść Iwony. Uważałam, że wyrzucenie jej na krótko przed okresem ochronnym było strasznie nie fair" - powiedziała Onetowi Katarzyna Dowbor, którą Iwona Kubicz powołała na świadka.
Sąd nakazał TVP przywrócić prezenterkę do pracy, ale ona zrezygnowała z tego, twierdząc, że wystarcza jej, iż odzyskała dobre imię.
Choć Iwona Kubicz osiągnęła już kilka lat temu wiek emerytalny (w maju tego roku skończyła 66 lat), wciąż jest aktywna zawodowo. Po odejściu z TVP założyła firmę PR i zajęła się szkoleniem kobiet, które - jak ona - straciły pracę z powodu wieku. Dziennikarka pomagała paniom 50+ w odnalezieniu się na rynku pracy i zdobywaniu wymarzonych posad.
Eksgwiazda Dwójki prowadziła też zajęcia ze studentami Instytutu Dziennikarstwa UW, studiując jednocześnie na wydziale Negocjacje i Mediacje w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie (podyplomowe studia ukończyła z wyróżnieniem).
Głód kontaktu z telewidzami Iwona Kubicz zaspokajała, kierując redakcją internetowej telewizji Mnews, a ze swoimi fanami spotykała się na różnego rodzaju festiwalach muzycznych, które prowadziła razem z byłym partnerem z "Pytania na śniadanie" Michałem Olszańskim.
Dziś Iwona Kubicz współpracuje ze stołecznym oddziałem Polskiego Centrum Mediacji jako mediator. Na oficjalnej stronie PCM czytamy, że "prowadzi mediacje rodzinne, gospodarcze, karne i cywilne, sądowe i przedsądowe". Nadal pracuje też na Uniwersytecie Warszawskim oraz prowadzi szkolenia dla firm i menadżerów z zakresu komunikacji i zachowania w sytuacjach kryzysowych.