Walentyna z "Sanatorium miłości” zaskoczyła wyznaniem! To jednak prawda
Walentyna Kozioł (67 l.) była uczestniczką, która przychodząc do programu "Sanatorium miłości", nie oczekiwała zbyt wiele. Kuracjuszka okazała się jednak jedną z barwniejszych postaci hitu TVP, która zyskała sympatię kilku seniorów. Teraz wydało się, kto ma szansę zdobyć jej serce.
Bohaterka pierwszej edycji "Sanatorium miłości", Walentyna Kozioł jest wreszcie szczęśliwa! Gdy jakiś czas temu "Rewia" opisywała jej historię, wszystko wskazywało na to, że źródłem jej życiowego spełnienia będzie Lesław Sierakowski z Zielonej Góry (71 l.). Wyznał jej przecież uczucie.
Dla niego zapomniała o Ryszardzie Kruszelnickim (73 l.), z którym była już po pierwszej randce. Ale gdy została królową turnusu, na wycieczkę do Trójmiasta zabrała jednak Lesława.
"Leszek wydaje się mężczyzną, z którym mogłabym się związać. Na zewnątrz jest ideałem, ale muszę jeszcze lepiej poznać jego wnętrze" - mówiła po powrocie.
Jednak następne miesiące przyniosły nieoczekiwaną zmianę. Spotkania w "Pytaniu na śniadanie" z Ryszardem zrobiły swoje. Walentyna mimowolnie zaczęła odsuwać się od Lesława, a w lipcu zeszłego roku, czyli pół roku po zakończeniu programu, ich kontakt ostatecznie się urwał. Walentyna przestała także pojawiać się w telewizji.
Jednak wypatrzyliśmy ją nie tak dawno w Tychach na Górnym Śląsku. Była wśród gości balu w eleganckiej restauracji. Po parkiecie prowadził ją... Ryszard! Ona, w szarfie z napisem Królowa Turnusu. Jakby chciała naprawić błąd z programu. Roześmiana, jak dziewczyna na pierwszym swoim balu. I on, wpatrzony w nią jak w obraz, czule tulący, prowadzący w tańcu bezbłędnie i pewnie.
"Rewia" postanowiła rozwiać wątpliwości i zapytać parę, czy był to jedyny taki bal, w którym wzięli udział, czy może łączy ich coś więcej?
Czytaj więcej na następnej stronie:
"Wszystko zaczęło się od rozmów telefonicznych" - mówiła kuracjuszka.
Walentyna przypomina sobie tę chwilę, kiedy głos w słuchawce pozwolił wrócić do przeżyć z Ustronia.
"Zadzwonił do mnie Ryszard, potem ja do niego oddzwoniłam. Na początku wspominaliśmy nasz pobyt w sanatorium, a potem zaczęły nas interesować inne sprawy. I tak... gadaliśmy tygodniami! W końcu codzienne rozmowy zamieniliśmy na spotkanie".
Pretekstem były właśnie tańce! Umówili się, że pójdą razem na bal. Ryszard przyjechał do Mikołowa, gdzie mieszka Walentyna, aż ze Świdnicy, ponad 230 kilometrów. Wybrali się na tańce, a z jednego karnawałowego wieczoru zrobiło się kilka wspólnie spędzonych dni. Okazało się, że nie mogą się rozstać.
"Wspólne obiady, śniadania i kolacje. Raz ja gotowałam, raz on. Przyznam, że robił to świetnie!" - zachwyca się Walentyna.
Były też spacery, rozmowy, oglądanie zdjęć i filmów. Dawno nie byłam taka szczęśliwa... W końcu Ryszard musiał wracać do domu, ale regularnie dzwoni. Dla obojga obecna sytuacja związana z pandemią nie jest żadną przeszkodą w kontaktach!
"Powiem tylko, że uwielbiam z nią tańczyć, a resztę zostawię dla siebie" - mówi "Rewii" Ryszard.
"Oboje są dokładni, rzetelni i pracowici. Lubią porządek i dbają o kondycję fizyczną. Mają wspólne tematy" - wychowali się w rodzinach kresowych.
Wiedzą już, że kolejne spotkanie będzie stało pod znakiem pasji Ryszarda.
Czytaj więcej na następnej stronie:
"Żyję kolarstwem wyczynowym, ale nie mam nic przeciwko temu, by z Walą pojeździć rekreacyjnie. Zaczniemy jednak od zmiany jej roweru, bo ten, który ma, jest dla niej za ciężki" - troskliwie zapewnia "Rewię" Ryszard.
Jego kolarka wykonana jest z tak lekkiego materiału, że kosztuje tyle, co samochód! Dzięki niej i treningom wygrywa kolejne wyścigi.
"Kiedy 6 lat temu, z powodu choroby, straciłem ukochaną żonę, rower stał się dla mnie terapią. Dziś czuję, że czas żałoby już się skończył i jestem gotów na nowe życie. Nie chcę być sam" - wyznaje.
Czy kiedy skończy się pandemia, wezmą koszyki piknikowe i pojadą w plener, by spędzić urocze chwile sam na sam?
"Fajny scenariusz i możliwy do zrealizowania"- mówi tygodnikowi Walentyna z tajemniczym uśmiechem.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: