Wdowa po Perepeczce zdobyła się na wyznanie, o które mało kto ją posądzał. "Mam bardzo trudną sytuację"
Agnieszka Fitkau-Perepeczko (82 l.) uchodzi za jedną z najbardziej ekscentrycznych polskich aktorek. Wdowa po "Janosiku", słynąca z upodobania do głębokich dekoltów i męskiego towarzystwa, udzieliła ostatnio wywiadu, w którym zdobyła się na wyznania, o które mało kto ją posądzał. Wszystko ma związek ze zmarłym mężem.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko dała się już poznać jako osoba, która mówi to, co myśli. Szczerość harmonijnie łączy z niezmąconą pewnością siebie, co gwarantuje spektakularne efekty.
Jak ujawniła w najnowszym wywiadzie, do tego stopnia zachwycają ją jej własne opinie, że chciała wydać je w formie książki, ale zanim pomysł nabrał rumieńców, odkryła TikToka.
"Kiedyś myślałam o tym, żeby wydać kolejną książkę – tym razem zbiór moich wpisów z Facebooka sprzed lat. Czasami przychodzą przypomnienia tego, co kiedyś pisałam, jakie to są perełki. Ale TikTok oddalił te moje chęci wydawnicze. Teraz mogę na bieżąco mówić o wszystkim, co mnie nurtuje" - wyznała w Plejadzie.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko od ponad 40 lat mieszka w Australii. Na Antypody po raz pierwszy trafiła w latach 70., gdy pojechała tam na kontrakt, jako modelka Mody Polskiej. W 1981 roku, w związku z panującą w Polsce sytuacją, zdecydowała się zostać w Australii.
Mąż, Marek Perepeczko, nie podzielał zachwytu żony. Wytrzymał tam tylko 4 lata. W najnowszym wywiadzie wdowa postanowiła rozprawić się z plotkami na temat ich relacji:
"Są tysiące zarzutów wobec mnie, że zostawiłam go w Polsce samego. Markowi nikt nie pomógł, gdy nie miał w czym grać. Cierpiał z tego powodu jak dobry, wszechstronny aktor. Aktorstwo to była jego miłość numer jeden, a dopiero później byłam ja. Cierpiał, że telefon nie dzwonił, a powinien był. Dopiero później już jak stracił formę, no to coś się trafiło, ale to były lata, gdy utrzymywały go moja mama i jego mama. To było frustrujące, a on był zbyt dumny, żeby się prosić o rolę".
Marek Perepeczko zmarł 17 listopada 2005 roku. Po jego śmierci wdowa wzbudziła sensację, wyprzedając hurtowo pamiątki po mężu. Nie zabrakło wtedy opinii, że mogłaby to robić mniej ostentacyjnie, a najlepiej wcale.
Agnieszka dała do zrozumienia, że jest tak mocno krytykowana przez fanów "Janosika", że już całkiem boi się umawiać na randki:
"Jeśli chodzi o miłość, to mam bardzo trudną sytuację, bo ciągle jestem przyklejona do Marka. (...) Chociaż Marek nie żyje już 20 lat, to wciąż, gdybym spojrzała na jakiegoś faceta, to byłabym potępiona".
Po śmierci męża i zakończeniu wątku Simony w serialu "M jak miłość", związki Agnieszki Fitkau-Perepeczko z ojczyzną osłabły. Ona sama nie ukrywa, że chętnie przyjeżdżałaby częściej, zwłaszcza gdyby reaktywowano jej rolę.
Widzowie telenoweli podzielają jej zdanie i wyrażają je przy każdej okazji, a nawet i bez. Gdy w ubiegłym roku na oficjalnym profilu "M jak miłość" na Facebooku pojawiło się pytanie, które sceny z udziałem Kisielowej najmocniej zapisały się w pamięci fanów, odpowiedzieli, że żadna, bo wolą, by wróciła Simona.
Fitkau-Perepeczko, co zrozumiałe, też tak uważa. Jak wyznała w rozmowie z Plejadą, uznała to za jeden z tematów nadających się do gruntownego omówienia.
"Tę sensację, jaką wywołało moje pojawienie się na TikToku, porównuję z sensacją, jaką wywołałam, gdy pojawiłam się w 'M jak miłość'. Tylko w naszym kraju charakter, który robi furorę w telewizyjnym serialu, zostaje wyrzucony. Stwierdzili, że Simona burzy całość, a ona po prostu wyszła przed szereg ze swoim charakterem, który jest tak mocny, że przysłania innych. Mówią, że wyrzucili mnie przez to, że gwiazdorzyłam, ale to jest zawracanie kijem Wisły. Wyrzucili mnie za to, że tak bardzo się spodobałam publiczności".
Zobacz też:
Fitkau-Perepeczko zebrało się na wspominki. Tak wyglądała w młodości
Agnieszka Fitkau-Perepeczko jednak się zdecydowała. Tysiące fanów w godzinę