Wędzikowska napastowana. Mężczyzna "dokleił" się do niej i dotykał ją! "Próbował mnie dźgać"
Malwina Wędzikowska opowiedziała o dramatycznych chwilach, których doświadczyła w jednym z warszawskich lokali. Napastował ją mężczyzna, który był momentami agresywny. Stylistka była zdruzgotana tą sytuacją, na dodatek nikt nie zareagował.
Malwina Wędzikowska wyznała w wywiadzie dla Wysokich Obcasów, co ją spotkało w jednym z warszawskich lokali. Stylistka nie ukrywa, że były to dla niej dramatyczne chwile. Do dzisiaj czuje się nieswojo, gdy wspomina tamte wydarzenia.
"Przy wejściu zatrzymał mnie mężczyzna. "Gdzie idziesz?", spytał. Zignorowałam go, pomyślałam, że z kimś mnie pomylił. Ale pytał dalej: "Co robisz? No gdzie idziesz?"" - opowiadała.
Malwina była zajęta swoim telefonem i nie zwracała początkowo uwagi na to, co działo się wokół niej. Nagle "dokleił" się do niej wspomniany mężczyzna i nie dawał jej spokoju. "Zaczął iść blisko mnie, zaglądać mi przez ramię, patrzył, co mam w komórce" - mówiła.
Wędzikowska uznała, że agresor był pod wpływem alkoholu lub jakiś środków psychoaktywnych. Podejrzewała, że przez to zachowywał się tak napastliwie. Kilka razy prosiła go, by od niej odszedł.
Ten jednak nie zamierzał odpuścić i odpowiedział: "Mam prawo iść obok ciebie, mam prawo zaglądać do twojego telefonu, mam prawo cię dotykać, jeśli chcę. Jestem wolnym człowiekiem".
Stylistka nie ukrywa, że w tamtym momencie dosłownie ją zatkało. "Cały czas mówiłam: "Odejdź!", ale on nie reagował. Wręcz przeciwnie, to go jeszcze bardziej nakręcało, stawał się agresywniejszy" - relacjonowała w rozmowie z WO.
To niestety nie koniec... Napastnik nie odpuszczał i poszedł za Malwiną. Przy barze stał blisko niej, aż w końcu zaczął ją dotykać. Wtedy celebrytka straciła pewność siebie, a żaden z gości znajdujących się obok niej, nie zareagował ani nie stanął w jej obronie.
Po jakimś czasie pojawiła się ochrona. Niestety starszy mężczyzna, który pracował w restauracji, nie był w stanie poradzić sobie z napastnikiem, który stawał się coraz bardziej agresywny, aż w końcu zamachnął się, w rękach miał widelce i zaczął nimi rzucać w stronę Wędzikowskiej.
"Sięgnął po plastikowe noże, którymi próbował mnie dźgać" - mówiła z przerażeniem Malwina. Mężczyzna w ciągu kilkunastu minut "znudził" się nękaniem celebrytki i odszedł. W tym momencie ochroniarz wyprowadził ją tylnym wyjściem.
Sytuacja ta pozostawiła w Wędzikowskiej wiele emocji i mocno wpłynęła na jej życie. Postanowiła rozstać się z chłopakiem, który był z nią tamtego wieczoru i nie zareagował:
"Później, jak w podręczniku o molestowaniu w miejscu publicznym, przyszły konsekwencje: społeczne, ekonomiczne, psychologiczne, relacyjne. Tę w relacji już znasz: tamta sytuacja była naszym ostatnim kontaktem".
Malwina się rozchorowała, nie wychodziła do ludzi, zamykała się w domu i stroniła od innych. "Jasne, może byłam zmęczona po czterech i pół miesiąca pracy przy kostiumach w "Tańcu z gwiazdami" i nagraniach do programu "99 - Gra o wszystko", ale myślę, że tamta sytuacja dotknęła mnie bardziej, niż myślałam. Zdałam sobie sprawę, że mnie też może się przytrafić coś takiego. Przecież 84 proc. kobiet doświadcza molestowania w miejscach publicznych" - podsumowała.
***
Zobacz także:
Wędzikowska znalazła osobliwy sposób na inwestowanie pieniędzy. A co jak nie wyjdzie? "Będę tym palić w piecu"
Malwina Wędzikowska przeszła samą siebie! Szokuje na ściance mini-stylizacją