Weronika Rosati nie gryzła się w język, wspominając o Adamczyku. Aktor reaguje, w komentarzach wrze
Weronika Rosati (39 l.) nigdy nie ukrywała, że konsekwencje wypadku pod Zamościem były dla niej bardzo dotkliwe. 10 lat później emocje wciąż są silne i to po obu stronach. Apel, który aktorka wystosowała pod adresem byłego partnera, wywołał skrajne emocje. Na reakcję Adamczyka nie trzeba było długo czekać…
Weronika Rosati w swoim wpisie na Instagramie wróciła pamięcią do wydarzeń sprzed 10 lat. We wrześniu 2013 roku aktorka trafiła do szpitala z obrażeniami odniesionymi w wypadku samochodowym, do którego doszło w okolicach Zamościa. Auto prowadzone przez Piotra Adamczyka stoczyło się do rowu. Siedząca w fotelu pasażera Rosati doznała skomplikowanego złamania nogi.
W swoim wpisie na Instagramie Rosati postanowiła wrócić wspomnieniami do wydarzeń sprzed dekady. Zreferowała w skrócie okoliczności wypadku oraz żmudny i długotrwały proces powrotu do zdrowia, który, jak ujawniła, nie został jeszcze zakończony. Przyznała, że konsekwencje wypadku ponosi do dziś. W zawoalowany sposób dała przy tym do zrozumienia, że ma zastrzeżenia wobec zachowania Adamczyka od tamtego czasu:
"Otwarta notka do Piotra Adamczyka. Piotrze, będzie krótko. 10 lat temu, my wiemy, jaka była i jest prawda. Proszę Cię o niewykonywanie zawodowych lub innych szkodliwych działań przeciwko mnie. Nie chce wyciągać spraw i dowodów, chcę żyć bez przeszkód i fałszywych mitów na mój temat i na temat tego wypadku i otaczających go wydarzeń. Na to zasługuję i tego od Ciebie oczekuję".
Wpis Rosati wywołał prawdziwą burzę. Wśród głosów wsparcia i pocieszenia ze strony m.in. mamy aktorki, projektantki mody Teresy Rosati, a także Marii Niklińskiej, Karoliny Korwin Piotrowskiej i Alicji Janosz, pojawiły się także krytyczne opinie. Nie dla wszystkich jest jasne, dlaczego aktorka, po upływie dekady, zdecydowała się wrócić do bolesnych wspomnień i to na dodatek publicznie:
- "Po co to robisz? Prosisz Piotra o niewykonywanie szkodliwych działań, a sama to rozdrapujesz publicznie? Załatw to prywatnie",
- "Współczuję bardzo, jednak ta otwarta notka do kierowcy po tylu latach... Ten fragment osobiście mi się nie spodobał, ponieważ prosi pani o coś, co sama w tym momencie robi…",
- "Skoro to takie bolesne i intymne przeżycia, to nie mogłaś mu tego napisać w SMS-ie/mailu, a musiałaś publicznie na Instagramie?".
Inni stawali w obronie aktorki, przekonując, że ofiary dramatycznych wydarzeń, odciskających na zawsze piętno na ich zdrowiu i psychice, mają prawo o nich mówić, kiedy i w jaki tylko sposób zechcą. Zwracają też uwagę na terapeutyczne znaczenie wpisu Rosati:
- "Trudno wydobyć się z traumy. Nauczenie się mówienia o tym głośno to dobry krok do uzdrowienia duszy",
- "Ludzie, zrozumcie wreszcie, że ofiary traumy wtedy o niej piszą, kiedy są na to psychicznie gotowe, a nie wtedy, kiedy wy uważacie, że powinny".
Na reakcję Piotra Adamczyka też nie trzeba było długo czekać. W rozmowie z Onetem aktor dał do zrozumienia, że opinie byłej ukochanej na swój temat uważa za wysoce krzywdzące:
"Wszystkie sugestie zawarte w ostatniej publikacji pani Weroniki Rosati, które odnoszą się do mnie, są nieprawdziwe i obliczone wyłącznie na wywołanie sensacji. Przykro mi, że pani Weronika Rosati upatruje we mnie przyczyny swoich zawodowych niepowodzeń i sugeruje, iż podejmuję jakieś bliżej nieokreślone »szkodliwe działania«, co jest oczywistą nieprawdą. Nigdy w żaden sposób nie działałem ani nie zamierzam działać na szkodę pani Weroniki.
W swoim wpisie Rosati ujawniła, że mimo kilku bolesnych operacji, jakie musiała przejść w wyniku spowodowanego przez Adamczyka wypadku, nadal nie powróciła do pełnej sprawności. Przypomniała, że samochodowa kraksa położyła się cieniem również na jej życiu zawodowym:.
"W tym czasie straciłam złoty moment w mojej karierze, która nabrała zawrotnego tempa po mojej roli w nagradzanej »Obławie« i dużej roli w serialu »Luck« Michaela Manna. Ominęło mnie wiele konkretnych ról i ról o które nie mogłam nawet się starać ze względu na stan zdrowia".
Piotr Adamczyk w rozmowie z Onetem podkreśla, że przez długi czas wspierał Weronikę i nigdy nie uciekał od odpowiedzialności zarówno moralnej, jak i finansowej:
"Co do sugestii, iż nie pokryłem kosztów leczenia, odsyłam do oświadczenia mec. Graneckiego, który w tej sprawie, 10 lat temu — po analogicznych medialnych oskarżeniach – złożył w tym przedmiocie w moim imieniu oświadczenie".
Chodzi o pismo, przesłane Onetowi z datą 4.12.2015 roku. Pełnomocnik Adamczyka odniósł się wtedy do opublikowanego przez tygodnik "Na żywo" artykułu "Ma u niej dług wdzięczności", punktując fragmenty, niezgodne, jego zdaniem, ze stanem faktycznym:
"Nieprawdą jest, iż Pan Piotr Adamczyk odmówił podpisania »oświadczenia sprawcy wypadku«, albowiem nigdy nikt nie zwrócił się do niego z prośbą o takowe oświadczenie. Sugestia, iż Pan Piotr Adamczyk pozostawił Panią Weronikę Rosati bez pomocy finansowej, nie poczuwając się do obowiązku pokrycia kosztów leczenia, jest nieprawdziwa, albowiem pokrył on koszty wszystkich operacji, leczenia oraz rehabilitacji zarówno tych wykonywanych za granicą jak i w Polsce. Do dnia dzisiejszego kwota ta stanowi ponad 300.000 zł. Ponadto wciąż uiszcza kwotę 5000 zł miesięcznie na pokrycie kosztów rehabilitacji Pani Weroniki Rosati. Jednocześnie celem wsparcia byłej partnerki w dalszym ciągu (choć minęło już 7 miesięcy od rozstania) pokrywa on w całości koszty wynajmu luksusowego apartamentu dla Pani Weroniki Rosati w L.A".
Z zamieszczonego przez Rosati wpisu na temat traumy, która położyła się cieniem na jej zdrowiu i karierze, można wysnuć wniosek, że gdyby nie wypadek, życie aktorki potoczyłoby się zupełnie inaczej. W udzielonym kilka lat temu wywiadzie dla "Vivy" aktorka wspominała, że w tamtym czasie przeważnie płakała z bólu i bezsilności. Jak wyznała, przez pierwsze trzy kwartały musiała leżeć z nogą w górze, żeby się zagoiła.
Wtedy z pomocą przyszła Agnieszka Holland, która zaproponowała Rosati rolę w miniserialu "Dziecko Rosemary". Aktorka wspominała potem, że na planie po raz pierwszy od prawie roku chodziła bez kul, więc wracała samolotem do domu "z nogą spuchniętą jak balon". Poświęcenie i tak się nie opłaciło, bo rola została niemal całkowicie wycięta i Weronika tylko mignęła w jednej scenie.
W wywiadach otwarcie przyznawała, że przez wypadek straciła wiele szans zawodowych, prawdopodobnie nigdy w życiu nie zagra już w tenisa, za to ćwiczenia rehabilitacyjne będzie musiała wykonywać jeszcze przez długie lata.
Zobacz też: